Obecnie zeroemisyjność samochodów ma dla ludzi takie samo znaczenie jak wyposażenie w odtwarzacz CD. Dlatego producenci ładują potężne pieniądze w rozwój nowych technologii dla aut elektrycznych.
Owszem, ktoś wskaże Teslę, która stała się właśnie najbardziej wartościowym producentem, wyprzedzając Toyotę. Składa się jednak na to kilka czynników i świeżości, którą wstrzykuje Elon Musk. Jazda Teslą zaczyna być modna, ale wciąż nie można powiedzieć o żadnym masowym boomie na elektryki.
Jednak większość kierowców nadal sięga po pojazdy z silnikami spalinowymi. Nie dość, że benzyna lub diesel jest tańsza od elektryka o podobnej wydajności (moc, prędkość etc.), to ma o wiele większy zasięg, który można zregenerować na stacji paliw w ciągu góra 2-3 minut. Spalinówka zapewnia wciąż większą swobodę i niezależność.
Sztuczki nie zadziałały
To może jednak nie potrwać wiecznie. Działania proekologiczne zaczynają być coraz ważniejsze dla władz krajów lub innych tworów politycznych jak Unia Europejska. Nie wspiera się jednak koegzystencji obu technologii (spalinowej i elektrycznej), a wręcz utrudnia sprzedaż i funkcjonowanie diesli oraz benzyniaków.
Na razie polityka straszenia truciem spalinówek i organizowania dopłat do elektryków nie znajduje dużego uznania. Producenci mają świadomość, że takimi sztuczkami nie zachęci się do kupowania elektryków. Zwłaszcza, gdy koronawirusowy lockdown pokazał, że smog w miastach i tak jest, mimo ograniczonego ruchu. Poza tym, co z tego, że elektryka można kupić taniej, ale wciąż pozostaje niepraktyczny, głównie przez powolne ładowanie?
W praktyce obecna technologia baterii aut elektrycznych, czyli akumulatorów litowo-jonowych z ciekłym elektrolitem jest skazana na zagładę. Czy to oznacza, że współczesne EV trafią do utylizacji, gdy nadejdą lepsze rozwiązania? Niekoniecznie, bowiem w wielu przypadkach wystarczy wymiana baterii. Koncerny ścigają się wręcz, kto pierwszy wprowadzi je do przemysłu samochodowego.
Co to za nowa technologia na horyzoncie?
Obecnie laboratoria na całym świecie pracują nad bateriami ze stałym elektrolitem, tzw. akumulatorami solid-state. Mają one możliwość gęstszego zmagazynowania energii oraz szybszego ładowania. To ścieżka także do zmniejszenia ich rozmiarów oraz masy. Choć sama koncepcja nie jest niczym nowym, to problemem jest produkcja baterii po kosztach, które umożliwią rozsądne ceny samochodów. Mówi się nawet, że uda się to osiągnąć dopiero w następnej dekadzie.
Trwają jednak prace nad tym, aby zrobić to jak najszybciej, bowiem ten, kto zrobi to pierwszy może zdominować rynek. Plotki mówią, że coraz bliżej jest tego Volkswagen, który ostatnio zwiększył swoją w inwestycję w amerykański startup QuantumScape. Do 2018 r. niemiecki koncern władował do firmy ze Stanford ponad 100 mln dolarów. Teraz dołożył dwa razy tyle, co oznacza budżet przeszło 300 mln dol. (1,2 mld zł). Taki ruch może zwiastować, że w badaniach doszło do przełomu.
Czy to wyrok dla diesli?
Obecnie auta z silnikami Diesla lub benzynowymi mają się świetnie. Jednak jeśli ktoś wyeliminuje fundamentalne bolączki elektryków, a jednocześnie wesprze ich zakupy, to może być to realne zagrożenie zwłaszcza dla pojazdów na ropę. Nic nie odbędzie się tu jednak bez walki, bowiem i diesle stają się coraz bardziej ekologiczne, a nawet jest koncepcja na ich neutralność względem CO2. Ta rywalizacja zwiastuje bardzo ciekawe czasy.
Sensacja! Silniki Diesla będą zeroemisyjne dzięki nowatorskiej technologii. Inwestuje w nią BMW