Temat DRS budzi coraz większe kontrowersje zarówno wśród fanów Formuły 1, jak i samych kierowców. Wszyscy przyznają zgodnie, że jest to nic innego jak sztuczne wyprzedzanie i na dodatek mało sprawiedliwe.
Kierowca broniący pozycji jest tak naprawdę bezradny, bowiem w trakcie ataku rywala nie może użyć DRS. Organizatorzy wyścigów robią co mogą, aby uatrakcyjniać wyścigi i np. w Bahrajnie zdecydowali, że będą trzy, a nie jak zawsze dwie strefy DRS. Pytanie tylko czy jest to dobry kierunek zmian. Kierowcy woleliby zdecydowanie bardziej sprawiedliwie rywalizować na torach F1.
Lewis Hamilton: DRS pomaga, bo wyścigi gwarantują kiepskie widowisko ze względu na projekty samochodów, jakie mamy. Sytuacja jest jaka jest. Nie możemy zmienić fundamentów obecnych pojazdów. W efekcie trzeba kombinować, by ściganie i wyprzedzanie było łatwiejsze.
W tym roku wprowadzono nową aerodynamikę, co powinno sprzyjać bezpośredniej walce. Szefowie F1 zapewniali, że ten sezon będzie obfitował w manewry wyprzedzania. W Australii tak jednak nie było, a dodanie kolejnej strefy DRS w Bahrajnie pokazuje, że rewolucję można uznać za nieudaną.
Hit dnia! Mem wideo z Kubicą na oficjalnym profilu F1 podbija internet