Z Kościołem niektórym z nas jest bardziej po drodze, innym mniej, ale chyba wszyscy kojarzymy treść dziesięciu przykazań czy siedmiu grzechów głównych. I kiedy któreś z nich łamiemy, podświadomie wiemy, że czynimy zło. Teraz Kościół proponuje, aby do listy grzechów dopisać wszelkiego rodzaju zbrodnie przeciwko naturze.
Nie tylko Unia Europejska, nie tylko organizacje ekologiczne, ale także Kościół włącza się w ochronę środowiska. Podczas trwającego właśnie szczytu Watykanu w Ameryce Południowej (6-27 października), jeden z biskupów powiedział, że katolicy powinni spowiadać się ze swoich zbrodni przeciwko naturze.
Sprawa wydaje się prosta: wysypujesz śmieci do lasu – grzeszysz. Wycinasz drzewa pod ochroną – grzeszysz. Palisz w piecu flotem i mułem – grzeszysz. Jeździsz Golfem TDI – grze… Och, zaraz!
Kiedy zaczyna się grzech u kierowcy?
Gdybym był zażartym katolikiem, zacząłbym się mocno zastanawiać, czy powinienem się wyspowiadać z samochodu, którym jeżdżę. Wprawdzie od dawna nie posiadam diesla, ale 2-litrowy silnik benzynowy K20A2 też do ekologicznych nie należy. Silniki te nie spełniają współczesnych, wyżyłowanych norm emisji, więc teoretycznie szkodzę środowisku za każdym razem, gdy wsiadam do auta. I robię to świadomie.
Przedsiębiorczy ksiądz wie jak dorobić. Po mszy kropi samochody, oczywiście za pieniądze
W tej sytuacji można by przyjąć, że czyści od grzechu będą tylko ci, którzy posiadają samochody z silnikami spełniającymi normy emisji Euro 6. Ale nie jest tak do końca, bo od przyszłego roku emisja CO2/km dla samochodów osobowych ma być obniżona do 95 g – tak wynika z dyrektywy komisji Parlamentu Europejskiego. Natomiast dzisiaj średnia emisja wynosi ok. 130 g/km i już wiadomo, że większość koncernów nie spełni tych wymagań. Tym samym w oczach Kościoła producenci samochodów staną się swoistymi odpowiednikami baronów narkotykowych.
Nie bez winy będą również kierowcy. Wszyscy będą grzesznikami. Księża również będą musieli się wyspowiadać z grzechów między sobą, bo przecież sami używają samochodów. Nawet auta elektryczne nikogo nie zbawią, bo wszyscy wiemy, że utylizacja baterii litowo-jonowych również wiąże się z masą zanieczyszczeń. Chyba, że Kościół wyznaczy własne, nieco złagodzone normy emisji?
W porządku, niech mówią o ważnych sprawach
„Grzechy ekologiczne to nowe słowo także dla Kościoła. Ale ludzie nie wyznają grzechów, które popełniamy przeciwko naturze” – powiedział podczas szczytu w rejonie Amazonii abp Pedro Brito Guimarães z Brazylii (cytat za portalem cruxnow.com).
Wezwanie do poszanowania dla ekologii i ochrony środowiska stało się głównym tematem Synodu w Ameryce Południowej. I chociaż duchowni obradują prawie 10 tysięcy kilometrów od Polski, życzyłbym sobie, żeby u nas księża również mówili o sprawach tej rangi, a nie o tym, że konieczne jest przeprowadzenie zbiórki na remont dachówki w kościele.
Natomiast sprawa wpisywania „zbrodni przeciwko naturze” na listę grzechów wydaje się już mniej oczywista. Wolę żyć w przeświadczeniu, że można jeździć autem, pozostając przyjaznym środowisku. Ograniczyłem plastikowe produkty i foliówki jednorazowego użytku. Czy to nie wystarczy?