Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł, że jeżeli zdający do końca nie zwolnił hamulca ręcznego przy ruszaniu pod górę, to nie powód do unieważnienia egzaminu na prawo jazdy.
Wyrok ten dotyczy sytuacji z ubiegłego roku kiedy to egzaminator stwierdził, że zdająca kobieta dwa razy nieprawidłowo ruszyła z miejsca na wzniesieniu, bo pomagała sobie hamulcem awaryjnym. W samochodzie pojawił się sygnał ostrzegawczy informujący o jego zaciągnięciu. Zdaniem egzaminatora powodem niezdania egzaminu był „brak wyłączenia hamulca awaryjnego”.
Marszałek Województwa nie zgodził się z tą decyzją. W jego ocenie egzaminator zakończył egzamin niezgodnie z prawem, bowiem zdająca zatrzymała pojazd w wyznaczonym miejscu i wykonała wszystkie czynności związane ze zwolnieniem hamulca postojowego. Gdy usłyszała sygnał ostrzegawczy, zwolniła dźwignię do końca. Zdająca swoim zachowaniem nie dopuściła do cofnięcia się pojazdu i unieruchomienia silnika.
Przepis mówi, iż osoba starająca się o prawo jazdy w trakcie egzaminu „… rusza do przodu zwalniając go …”. To oznacza, że egzaminowany kursant nie może wywnioskować, czy ruszyć powinien dopiero po całkowitym zwolnieniu hamulca czy może już w trakcie zwolnienia.
„Sformułowanie „zwalniając” oznacza czynność ciągłą (czasownik przechodni niedokonany) w odróżnieniu od sformułowania „zwolnić” (czasownik przechodni dokonany)” – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny dodając, że „poprawne wykonanie zadania polega na »zwalnianiu« hamulca podczas ruszania, nie zaś »zwolnieniu« go i dopiero ruszeniu”.
Egzamin trwał minutę za krótko. Marszałek odebrał jej prawo jazdy