Powrót Roberta Kubicy do regularnego ścigania w Formule 1, o którym głośno rozpisywały się media na całym świecie właśnie zmierza ku końcowi. Wszystko wskazuje na to, że wyścig, który odbędzie się 1 grudnia w Abu Zabi będzie jednocześnie pożegnaniem krakowianina z królową motorsportu. Przynajmniej na jakiś czas…
Miarka się przebrała
Zanim zaczniemy przyglądać się ewentualnym opcjom na dalsze lata kariery Roberta Kubicy, należy jasno i wyraźnie powiedzieć sobie jedno – decyzja podjęta przez Polaka była najlepszą możliwą w obecnej sytuacji. Kubica od samego początku dostał w swoje ręce szrot – bolid ułomny, który nie nadawał się nie tylko do rywalizacji, ale nawet do prowadzenia. FW42 rozpadał się sam z siebie podczas jazdy. Już w trakcie pierwszego wyścigu w Australii w bolidzie Kubicy odpadło lusterko. Do tego pojawiły się problemy ze skrzydłem, przyczepnością, hamulcami i zepsutą podłogą.
Robert Kubica oficjalnie potwierdził odejście z zespołu Williams
Oczywiście takie rzeczy jak odpadnięcie lusterka się zdarzają, jednak tak prozaiczne kłopoty nie powinny pojawiać się ponownie. W Williamsie osoby odpowiedzialne za przygotowanie bolidu Polaka nie były w stanie poradzić sobie nawet z tak absurdalnym problemem, jak kawałek włókna węglowego.
Kubica stracił lusterko również w trakcie Grand Prix Hiszpanii, a także podczas piątkowego treningu i niedzielnego wyścigu o Grand Prix Węgier. Pomińmy już fakt, że obiecaną, specjalnie zestrojoną na jego potrzeby kierownicę dostał… po 13 wyścigach. Dodatkowo okazała się ona kompletnym niewypałem.
To wszystko to zaledwie tylko ułamek tego, czemu Kubica przez kilka ostatnich miesięcy swojej pracy w Williamsie musiał stawić czoła. Tendencja wśród wszystkich zespołów jest jasna. Ewoluują, idą do przodu. Tymczasem Williams stale się cofa. Przykro jest coś takiego pisać, ale zespół zaliczany kiedyś do „Wielkiej Trójki” Formuły 1 (razem z takimi legendami jak Ferrari i McLaren) jest obecnie parodią teamu F1. Decyzja o odejściu była jedyną słuszną i zapewne planowaną już od wielu miesięcy.
Stoi się u steru własnego życia
Oczywiście Kubica dalej będzie się ścigał, bo przecież odejście z Williamsa nie oznacza końca jego barwnej kariery. Robert zawsze miał (i nadal ma) wielki talent. Tego nie musi udowadniać. On teraz już nic nie musi, a tylko może… To jest dla sportowca komfortowa sytuacja, która – mam nadzieję – będzie mu bardzo pomocna.
Wprawdzie krakowianin nie ma większych szans na zatrudnienie na pozycji kierowcy wyścigowego w przyszłym sezonie F1, jednak nie znaczy to, że nie będzie go w padoku. Należy pamiętać, że z Williamsem żegna się również sponsor Kubicy – PKN Orlen, który mimo wszystko dalej będzie wspierał polskiego zawodnika. Współpraca wielkiej polskiej firmy z jednym z najbardziej zdyscyplinowanych kierowców na świecie musi przynieść dobre rezultaty.
Aktualnie najprawdopodobniejszy scenariusz to taki, w którym Robert Kubica zostaje rezerwowym kierowcą któregoś zespołu ze środka stawki, np. Renault, Racing Point czy Alfa Romeo, z automatycznym przedłużeniem angażu na sezon 2021, ale już w roli pełnoetatowego kierowcy Formuły 1.
Zanim zaczniemy „pukać” się w głowę, miejmy na uwadze, że królowa motosportu, jest czasem nazywana wyścigowym cyrkiem. To określenie nieźle oddaje charakter tej dyscypliny. Zespoły pojawiają się w jednym miejscu, by po skończonym wyścigu zapakować tony sprzętu i samochody do samolotów i pędzić na drugi koniec świata. Największe teamy dysponują budżetami rzędu 400 mln dolarów rocznie, maluchy muszą się zadowolić sumami rzędu 100 milionów.
Przeciętnie każdy wydaje co roku ćwierć miliarda zielonych, by skonstruować samochód, wystawić 2 bolidy na każdy wyścig i zająć w nim jak najlepsze miejsce. Tutaj możliwy jest każdy scenariusz o czym nigdy nie wolno zapominać.
(haha)Haas dalej będzie wystawiać kabaret. Kubica w nim nie zagra
Celowo nie wspomniałem o HAAS-ie. Dzisiejsza decyzja szefostwa ekipy z Milton Keynes o pozostawieniu w składzie na kolejny sezon Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana jest znamienna. Wydaje się, że przedłużenie kontraktów z tak słabo rokującymi kierowcami może oznaczać, że Haas po następnym sezonie zamierza wycofać się na dobre z Formuły 1. O innych seriach nie warto w tym momencie chyba wspominać, tym bardziej, że Orlen potwierdził właśnie, że wszystko dalej kręci się wokół F1.
W przyszłym sezonie kontynuujemy współpracę z Robertem #Kubica i zostajemy w Formule 1! 🔥🔥🔥 #staytuned @TeamORLEN https://t.co/SDYXhibUib #supportKubica pic.twitter.com/W0sCeSv0Io
— ORLEN (@PKN_ORLEN) September 19, 2019
Przyjrzyjmy się zatem trzem wyżej wymienionym zespołom. Stosunki Kubicy z Renault od zawsze były bardzo dobre. W 2016 roku dla Polaka jazda w F1 była jeszcze odległym marzeniem, ale już rok później nastąpił przełom. W czerwcu i lipcu Polak zasiadł za kierownicą bolidu Renault z 2012 roku. Miała to być próba bez zobowiązań, ale okazało się, że wyniki Kubicy były tak dobre, że powrót do profesjonalnego ścigania na torze okazał się realny.
Nie wiadomo jaką decyzję po sezonie 2020 podejmie Daniel Ricciardo, ale jeszcze na początku tego tygodnia Australijczyk zdradził, że nie takich wyników oczekiwał podpisując kontrakt z Francuzami. Kto wie, może to właśnie jest jedna z opcji, na którą przygotowuje się Robert Kubica? Nie od dziś wiadomo, że Polak w Enstone jest niezwykle lubiany i szanowany. Zresztą jak chyba wszędzie.
Nie można też wykluczać Racing Point. O ile dożywotnią posadę w zespole z przyczyn oczywistych ma Lance Stroll, o tyle Sergio Perez wielokrotnie wspominał, że w przyszłości chciałby trafić do zespołu, w którym mógłby rozwinąć skrzydła. Aktualnie Meksykanin wnosi do zespołu ogromne pieniądze, ale nie zapominajmy, że za Kubicą cały czas murem stoi PKN Orlen. Polski koncern z pewnością jest w stanie udźwignąć ciężar finansowy i wspomóc zespół z bazą w Silverstone. Scenariusz mógłby być podobny do tego z Renault. Sezon 2020 w roli kierowcy rozwojowego i testowego, a następny już za sterami w 21 Grand Prix w różowo-białym bolidzie.
Na koniec tej dywagacji o możliwych zespołach, bo i najmniej prawdopodobny wydaje się związek Kubicy z Alfa Romeo. Kontrakt Kimiego Raikkonena z zespołem kończy się w sezonie 2020 a Antonio Giovinazzi spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Dodatkowo Peter Sauber doskonale zna możliwości Roberta Kubicy i niejednokrotnie miał okazję przekonać się o jego talencie jeszcze w trakcie ich współpracy w BMW Sauber w latach 2006 – 2009.
Wprawdzie 75-letni Szwajcar nie jest już tak mocno związany z zespołem z Hinwil, jednak obecny szef Alfy – Fredrric Vasseur, nadal pozostaje jego serdecznym przyjacielem.
”Przede wszystkim wyszło na światło dzienne, że Robert Kubica znów oswaja się z bolidem Formuły 1. – Mamy dobrą współpracę z Robertem. Nie jest tajemnicą, że był u nas na testach i sprawdzał się w symulatorze F1, który znajduje się w Enstone. Jesteśmy pełni podziwu dla pracy, którą dla nas wykonał” – powiedział Vasseur w 2016 roku, jeszcze jako boss Renault.
Czas na dalsze wsparcie, nie oczekiwania.
Rozbrat z Williamsem to nie powód do płaczu. Aby znaleźć się w tym miejscu Kubica musiał uporządkować swoje doświadczenia i wykonać ogromną pracę. Nie tylko mowa tu o wysiłku włożonym w powrót do sprawności w jak największym stopniu i przystosowanie się do ograniczeń. To przede wszystkim praca nad wewnętrznym światem emocji i przeżyć, które dla sportowca po tak trudnym doświadczeniu stają się kluczowe dla dalszego życia.
Właśnie dlatego powrót, na który wszyscy czekaliśmy był tak dużym wydarzeniem i inspiracją, nie tylko dla całego sportowego świata. Droga Roberta Kubicy oznacza, że przy dużych posiadanych zasobach i możliwościach, ale przede wszystkim przy ogromnej pracy nad sobą, spełnienie największych marzeń jest możliwe. Niemalże odwrócenie losu jest możliwe. Dlatego określa się tę historię mianem jednego z największych powrotów w historii sportu.
Pamiętajmy tylko o jednym: to podróż, która ciągle trwa. Cały czas warto wzorować się i podążać drogą samego Roberta Kubicy. Zostawmy więc ambicje gdzieś obok, przed klawiaturą, zanim napiszemy kolejny komentarz z oczekiwaniem jego rychłego powrotu do samochodu F1 czy wygrania wyścigu. W myśl mojej ulubionej maksymy, że sportowiec to przede wszystkim człowiek, wspierajmy nadzwyczajnego człowieka, który robi nadzwyczajne rzeczy. Tylko tyle i aż tyle.