Robert Kubica i George Russell w teorii dysponują tymi samymi bolidami, choć jaka jest prawda wie tylko zespół Williamsa. Patrząc jednak na dane z bolidów w trakcie wyścigu o Grand Prix Australii można zauważyć bardzo duże różnice, jeżeli chodzi o styl jazdy.
Najbardziej na tle wszystkich kierowców w oczy rzucają się liczby, które mówią o tym jak dużo Kubica i Russell muszą pracować kierownicą. Oznaczają one nic innego jak to, że samochód jest bardzo niestabilny w prowadzeniu, przez co trzeba korygować jego tor jazdy praktycznie w każdej sekundzie. W Williamsie średnia to 7,2, a dla przykładu w Mercedesie wskaźnik ten pokazuje około 1 – czyli jazdę można uznać za płynną.
Porównując dostępne dane Polaka i Brytyjczyka widać, że Kubica wciska znacznie mocniej gaz, natomiast słabiej hamuje. Można zatem wnioskować, że zdecydowanie wcześniej rozpoczyna hamowanie. W stawce wszystkich kierowców nikt tak ”słabo” nie hamuje. Wpływa to również na pokonywaniu zakrętów. Russell zdecydowanie szybciej sobie z nimi radzi. U Georga jest to wskaźnik „10”, a u Roberta „3.4”. Przekłada się to jednocześnie na „agresję” jazdy czyli wskaźnik łączący przeciążenia przy hamowaniu i przejeżdżaniu zakrętów. Ten u Kubicy wynosi 4.4, a u Russella 7.7.
Ciężko z tych danych wyciągać daleko idące wnioski. Kubica w jeździe był na pewno znacznie bardziej zachowawczy od Russella, ale należy mieć na uwadze, iż bolid Roberta na początku rywalizacji uległ uszkodzeniu. Gdyby nawet nie ten fakt to i tak biorąc pod uwagę, że są to bolidy Williamsa trudno wnioskować, na ile przyczyną takiego stylu jazdy jest człowiek, a na ile wymusza ten styl bolid.
Jeremy Clarkson oklaskuje w studio Kubicę. ”Co za gość. To czysty diament”