Jak wynika analiz organizacji Transport & Environment, wymiana wadliwego oprogramowania samochodów z grupy Volkswagena z silnikiem EA 189 w Polsce wciąż postępuje bardzo wolno. Gorzej jest tylko w Rumunii.
Samochody, które były i wciąż są „bohaterem” afery z fałszowaniem wyników emisji spalin, w bardzo dużych liczbach napłynęły nad Wisłę. I dla przykładu, gdy w Niemczech, najlepszym pod tym względem kraju Unii Europejskiej, przegląd przeszło już 99 proc. aut z silnikiem diesla, to w Polsce na tę chwilę tylko 45 proc.
Rzeczpospolita donosi, że jest bardzo duża różnica pod tym względem, jeżeli chodzi o Europę Zachodnią, a Wschodnią. W tej pierwszej wskaźnik napraw wynosi średnio 85 proc., w tej drugiej – 55 proc.
Wadliwe samochody, które w Niemczech wymagałyby natychmiastowej naprawy są szybko sprzedawane do biedniejszych krajów, gdzie do tematu podchodzi się już w zupełnie inny sposób.
Przypomnijmy, że cała afera rozpoczęła się pod koniec 2015 roku, gdy amerykańska agencja ochrony środowiska wykryła, że niemiecki koncern samochodowy stosuje w samochodach z dieslem oprogramowanie fałszujące poziom emisji spalin. Było ono zaniżane w czasie laboratoryjnych testów, aby auto zostało dopuszczone do ruchu. W czasie zwykłego użytkowania faktyczny poziom emisji jest wielokrotnie większy od dopuszczalnego.
Elektryk tak samo jak diesel i benzyniak powoduje zanieczyszczenia