Robert Kubica i zespół Williams nie zaliczy Grand Prix Australii do najbardziej udanych. Polak przed pierwszym zakrętem uderzył w bolid Pierre’a Gasly’ego. W efekcie już chwilę później widzieliśmy go w alei serwisowej. Krakowianin minął linię mety na ostatnim miejscu.
Robert Kubica jako jedyny w stawce wystartował na twardej mieszance. Każdy jednak w trakcie wyścigu musiał użyć dwóch rodzajów ogumienia. Fenomenalny start zanotował Valtteri Bottas, który gładko wyprzedził Lewisa Hamiltona i momentalnie zaczął wypracowywać przewagę.
F1, GP Australii: Koncert jazdy Bottasa. Kubica musiał przełknąć gorzką pigułkę
Pechowo wystartował też Daniel Ricciardo, który uszkodził bolid jeszcze przed pierwszym zakrętem i musiał zjechać do boksu. Obok Australijczyka w alei serwisowej pojawił się Robert Kubica.
Chwilę później powtórki telewizyjne pokazały co było przyczyną zjazdu Polaka do boksu po pierwszym okrążeniu. Okazało się, że na samym początku Polak otarł się o Pierre’a Gasly’ego i uszkodził przednie skrzydło bolidu.
Robert Kubica zakończył ostatecznie wyścig na 17. miejscu, zaś George Russell był szesnasty.
Robert Kubica: – To zdecydowanie nie był łatwy wyścig i wiedzieliśmy o tym już przed startem. Chcieliśmy wystartować na twardej mieszance aby zdobyć na niej większe doświadczenie. Start na tej oponie był całkiem niezły. Na pierwszym zakręcie, bylem po wewnętrznej i na wyjściu jeden z Red Bulli przesunął się w prawo by uniknąć kontaktu i uderzyłem w niego. Moje przednie skrzydło zostało uszkodzone, a ja musiałem wrócić do boksów. Co więcej, na trzecim okrążeniu straciłem jedno z moich lusterek, więc niebieskie flagi nie były łatwym zadaniem. Nie byłem w najlepszej formie z kilkoma uszkodzeniami. Wiem, że brzmi to dziwnie i nie sądziłem, że to powiem, ale było kilka pozytywnych aspektów. Chciałbym raz jeszcze podziękować wszystkim w zespole.