Testy antydopingowe w rajdach - potrzebne czy nie?

Testy antydopingowe w rajdach - potrzebne czy nie?

37 interakcji
R2H7.shutterstock_167064764_jpg

Podaj dalej

Doping istnieje praktycznie w każdej dziedzinie sportu. Ludzie są w stanie zrobić wszystko, żeby zwyciężyć. Dlaczego zatem ten temat miałby nie dotyczyć rajdowców?

Już w starożytnej Grecji atleci poza dietą stosowali także specjalne mikstury ziołowe, które dodawały im sił, odwagi oraz zmniejszały odczuwanie bólu. Dawni mieszkańcy Etiopii żuli natomiast bogate w kofeinę ziarna kakaowca w celu poprawy kondycji. Afrykańskie plemiona stosowały zaś napoje alkoholowe wymieszane z kofeiną, które również pomagały im w radzeniu sobie z różnymi sprawdzianami fizycznymi. A co z obecnymi zawodowcami?

Niektórzy kojarzą doping głównie ze sterydami, a te z kolei z kulturystyką. Przeciętny Polak, słysząc o dopingu ma przed oczami olbrzymiego Arnolda. Tymczasem wspomagacze największe śmiertelne żniwo zebrały w kolarstwie. Już w 1896 roku zmarł znany kolarz Artur Linton, który przedawkował efedrynę. Pierwsze regulacje dotyczące stosowania wspomagających substancji pojawiły się dopiero 1928 roku. Od tego momentu różne organizacje wprowadzają kolejne obostrzenia związane z używaniem środków dopingujących.

Po co wspomagacze w rajdach?

Żaden z kierowców raczej nie pracuje nad zbędnie rozbudowaną sylwetką, więc sterydy oczywiście odpadają. Natomiast każdy profesjonalny zawodnik intensywnie trenuje koncentrację oraz wytrzymałość. Są to dwie niezwykle ważne cechy, które często decydują o wygranej w rajdzie. Tutaj zatem racje bytu ma doping farmakologiczny, czyli związki pobudzające lub jak ktoś woli po prostu stymulanty.

Co to są stymulanty?

Do tej grupy zaliczamy amfetaminę, ecstasy, modafinill, i ich pochodne. Wszystkie te środki mają właściwości pobudzające, ale także wpływają na poprawę koncentracji i wydolności organizmu. Naturalnie przesuwają także barierę strachu.

Doping w rajdach

Niestety również historia rajdów potwierdza to, o czym pisałem na początku. Imprezom na najwyższym poziomie często towarzyszą nielegalne zagrywki. W 2015 roku Diego Domingueza, czyli zwycięzca Rally Santa Cruz, boliwijskiej rundy CODASUR został przyłapany na dopingu. Ogromne kontrowersje wywołała również kontrola antydopingowa przeprowadzona wśród zawodników w 2001 roku na Rajdzie Kormoran. Spora część z nich była wręcz oburzona tą sytuacją. Jak jednak pamiętamy, wynik u jednego czołowego kierowcy był podobno pozytywny.

Zasady kontroli antydopingowych w sporcie motorowym

Pozwoliłem sobie zaczerpnąć wypowiedź Jacka Bartosia, którą udzielił dla portalu autoklub.pl po sytuacji, która miała miejsce na Kormoranie. Rozwiewa ona dosyć mocno wątpliwości co do tego, czy takie kontrole są legalne i czy mają uzasadnione podstawy.

Jacek Bartoś: Zacznijmy może od tego, jak wygląda to na świecie. FIA przyjęła konwencję antydopingową, w stu procentach zgodną z wymogami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, przejmując przy tym listę zabronionych środków i substancji, aktualne przepisy i procedury działań. Polski Związek Motorowy, w ślad za tym, oczywiście przejął tę samą konwencję i jesteśmy tym samym zobligowani do przestrzegania norm antydopingowych tak samo, jak wszystkie inne związki sportowe podlegające MKOl i Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu. Badania przeprowadzone podczas Rajdu Kormoran były oficjalnym działaniem Komisji Do Spraw Zwalczania Dopingu w Sporcie, organizacji powołanej przez rząd polski. Nie może być więc nawet mowy o jakiejkolwiek nielegalności ich działań albo braku podstaw prawnych.

Dla naszego wspólnego dobra

Jak zatem widzicie rajdy, tak samo, jak każdy inny sport, są narażone na nieuczciwych uczestników. Osobiście łudzę się, że żaden zawodnik nie jest na tyle głupi, żeby dla dobrego wyniku wsiąść za kółko pod wpływem amfetaminy, czy innego niedozwolonego środka. Z drugiej jednak strony pomyślcie, co by się stało, gdyby faktycznie kierowca na dopalaczach spowodował poważny wypadek. Rajdy, a właściwie całe środowisko rajdowe, które w Polsce i tak ma pod górkę, prawdopodobnie w mediach zostałoby zmieszane z błotem.

RO, a tym bardziej RSMP są cyklami, do których uczestnicy podchodzą bardzo profesjonalnie. Widać to zarówno po samochodach, które biorą w nich udział, jak i po całym zapleczu, włącznie z przygotowywaniem się do startów zawodników. To już nie tylko udział w testach, ale także treningi mentalne i fizyczne. Nie mamy zatem wątpliwości, że podejście do tematu jest bardzo serio. Nasuwa się zatem pytanie. Czy poza szczegółowymi BK1 i BK2, czyli badaniami technicznymi samochodów, nie powinno wprowadzić się w tych cyklach także testów antydopingowych dla zawodników? Rozsądek podpowiada, że tak.

Dla każdej osoby, która nie ma nic do ukrycia, będzie to formalność, tak samo, jak odstawienie samochodu na BK2 po rajdzie. Jednocześnie takie obostrzenie u osób, które mogą się zastanawiać nad użyciem jakichkolwiek środków, żeby pomóc sobie w rywalizacji, może spowodować, że temat odpuszczą, bojąc się wpadki. Teraz takiego ryzyka praktycznie nie ma. Sądzę, że jest to temat, który organizatorzy powinni bardzo poważnie przemyśleć biorąc pod uwagę specyfikę tego sportu.

Przeczytaj również

Redakcja WRC News

Redakcja WRC News