Policja w Wielkiej Brytanii od dłuższego czasu inwestowała we flotę samochodów elektryczne, które za zadanie mają dbać o bezpieczeństwo na tamtejszych drogach. Okazuje się jednak, że co najmniej 450 tego typu samochodów jest bezużytecznych. Dostosowanie się do wyznaczonych limitów emisji CO2 okazało się wodą na młyn.
Oficjalne raporty policyjne podają, że ładowanie akumulatorów zajmuje zbyt dużo czasu, chociażby do tego, aby przygotować się do szybkiego pościgu w krótkim czasie. Istnieje również zbyt duże ryzyko rozładowania akumulatora przed końcem zmiany. Tym samym auta służą najczęściej jako auta służbowe, aby wyżej postawieni funkcjonariusze mogli nimi podróżować np. do pracy. Krótko mówiąc – nie mają takiego przeznaczenia, jakie powinny mieć.
Z kolei inne wewnętrzne raporty podają, że „radiowozy elektryczne nie spełniają technicznych wymagań, aby brać udział w pościgach”. Do tych celów muszą być wyznaczane pojazdy, które tankowane są ropą lub benzyną.
– Byłem w radiowozie przy wielu okazjach, kiedy nadeszło połączenie alarmowe. Nie możesz przewidzieć tego, co się wydarzy na służbie, dlatego trzeba być ostrożnym podczas korzystania z samochodów elektrycznych – bagatelizuje problem David Davies, ekspert w rządzie torysów.
Według danych uzyskanych zgodnie z ustawą o wolności informacji, 30 z 46 brytyjskich oddziałów policyjnych kupiło lub wydzierżawiło 448 elektrycznych pojazdów. Jako, że kilka jednostek odmówiło ujawnienia ile wydały, co oznacza, że łączna liczba prawdopodobnie znacznie przekroczy 1,49 miliona funtów.
Przed pierwszym śniegiem: tanie “gruzy” do amatorskiego driftu