Zawodnicy startujący w drugiej edycji Rajdu Śląska powoli szykują się już do zapoznania z trasą. Korzystając z tej okazji i my zastanówmy się nad tymi oesami i przeanalizujmy charakterystykę śląskich dróg. Trzeba zauważyć, że Rajd Śląska został swoistym spadkobiercą Rajdu Wisły. Pod jakim względem?
Stał się spadkobiercą pod kilkoma względami. Przede wszystkim teraz to Rajd Śląska jest reprezentatywną imprezą dla tego województwa. Przeszłość śląskiej rundy w mistrzostwach Polski to przecież głównie Rajd Wisły, jednak z różnych względów od kilku lat górski klasyk jest częścią mistrzostw o nieco niższej randze. Co za tym idzie, Rajd Wisły od pewnego czasu jest stosunkowo krótszą imprezą, której baza mieści się w Istebnej, w Beskidzie Śląskim. Oesy Wisły rozgrywane są też w tamtych okolicach, bo jak łatwo sobie wyobrazić, nikt nie będzie robił ogromnych dojazdówek na rajdzie okręgowym.
Takim oto sposobem Rajd Śląska odziedziczył po Wiśle też oesy, głównie te położone na północ od Wisły. Okolice Jastrzębia, Żor, Chybia, Zamarsk czy Ochab, to przecież bardzo rajdowe tereny. Wisła pojawiała się tam bardzo często i zarazem chętnie. Jeśli popatrzymy w historię Rajdu Wisły, to teraz ten klasyk podzielił się na trzy imprezy – właściwą Wisłę, która ostatnio podróżuje głównie przez górzyste oesy na samym południu, Cieszyńską Barbórkę, która ma w sobie swoje nieodłączne elementy, ale lubi też zawitać na oes starej Wisły, a także właśnie na Rajd Śląska, który zabrał oesy wysunięte najbardziej na północ.
Jakub „Colin” Brzeziński: – Jesteśmy tu pierwszy raz ale tylko na papierze. Faktycznie w sezonie 2017 nie startowałem w tej imprezie jako zawodnik, ale szpiegowałem dla Huberta Maja, więc znam wszystkie trasy. Tak naprawdę jednak rajd powinien nazywać się Rajdem Wisły, bo poza pierwszym dniem wszystkie oesy pokrywają się z tą legendarną imprezą. Bardzo lubię odcinki brudne, nieprzyczepne, nierówne i z wieloma szczytami, które będziemy mieli na tym rajdzie. Z pewnością będzie jechało mi się łatwiej niż na Rajdzie Nadwiślańskim.
No i tak naprawdę ciężko się z „Colinem” nie zgodzić. Tutaj aż pachnie tym starym klasykiem, aż pachnie tymi wiślańskimi tradycjami. Trasy będą bardzo kręte, wymagające, ze wzniesieniami, spadaniami, podbiciami, będzie brud, syf, a pierwsze prognozy wskazują też na to, że będzie też padał deszcz. Nawet jeśli w sobotę nie popada, to popada pewnie jutro, a to sprawi, że część łuków będzie sucha, ale te zalesione wciąż będą mokre, a co za tym idzie bardzo śliskie. Jedno jest pewne, to będzie bardzo ciężki rajd.
Zdjęcie główne: Maciej Niechwiadowicz
Zdjęcia w tekście: Wojciech Anusiewicz