Drugi odcinek 41. rajdu Dakar okazał się pechowy dla Kuby Przygońskiego, który przebił dwie opony i ostatecznie zajął 13. miejsce. Tym samym pilotowany przez Toma Colsoula kierowca spadł na 12. pozycję w klasyfikacji generalnej imprezy. Jak poradzili sobie zawodnicy Orlen Team?
SAMOCHODY
Do drugiego etapu najtrudniejszego rajdu świata Kuba Przygoński przystępował z wysokiej trzeciej pozycji. Kierowca Orlen Team zaczął odważnie, ale już na dwudziestym kilometrze zaliczył przebitą oponę – jak się okazało, nie ostatnią tego dnia. Ostatecznie Polak finiszował z 13. czasem,
a w klasyfikacji generalnej spadł na 12. Miejsce.
Kuba Przygoński: Za nami 340 kilometrów wydm i kamieni plus 50 kilometrów jazdy po plaży wzdłuż oceanu, gdzie mogliśmy rozwinąć największą prędkość. Praktycznie na starcie etapu przebiliśmy oponę, uderzając w kamień ukryty w piasku. Co więcej po 20 kilometrach zaliczyliśmy kolejnego kapcia – łącznie kosztowało nas to jakieś 4 minuty. Czterdziesty kilometr, wytracony rytm i niepewność, bo mamy tylko trzy koła zapasowe. Straciliśmy trochę czasu, ale postaramy się nadrobić to w środę. Różnice w czołówce są małe, startujemy z tyłu, będziemy mieli lepszą trasę i lepiej widoczny ślad. Najważniejsze, by dbać o koła i się nigdzie nie zakopać.
MOTOCYKLIŚCI
Dużo spokojniejszy przejazd za motocyklistami Orlen Team. Maciek Giemza i Adam Tomiczek jechali równo i pewnie, wypełniając założenia taktyczne sztabu szkoleniowego.
Maciej Giemza: Drugi etap był już typowo „dakarowy” – ponad 300 kilometrów, piaszczysty teren i trudna nawigacja. Trzeba było być skoncentrowanym, by nie wpaść „w pułapki” zastawione przez organizatora. Cały odcinek jechało mi się dobrze, obyło się bez kryzysów, złapałem mocną i szybką grupę, w której się poruszaliśmy i w pięciu mieścimy się w jednej minucie. Podejrzewam, że przez najbliższe dni moja pozycja będzie oscylowała wokół 25-30 miejsca. Jedyne, co daje o sobie znać, to wysoka temperatura, ale jeśli na kolejnych etapach będzie mi się jechało tak samo dobrze, nie będzie powodów do narzekania.
Adam Tomiczek: To był niezwykle wymagający odcinek, po trasie mocno rozbitej przez jadące przed nami samochody. Na 40. kilometrze zakopałem się na miękkich wydmach, ale na szczęście udało mi się szybko wydostać i całą resztę odcinka pokonać bez problemu. W środę zapowiada się kolejny trudny nawigacyjnie dzień, połączony z wieloma godzinami na motocyklu, co na pewno wpłynie na poziom zmęczenia. Rajd się rozkręca, będzie coraz trudniej, ale liczymy się z tym.