Niedzielna rywalizacja w 64. EKO Acropolis Rally 2018 rozpoczęła się od OS9 Grameni 1. Spośród zawodników w czołówce na tym istnym rollercoasterze szybkości i techniki najlepiej poradzili sobie Hubert Ptaszek i Maciek Szczepaniak. Polacy umocnili się tym samym na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.
Oes Grameni to jeden z bardziej popularnych testów Rajdu Akropolu. Początek jest bardziej techniczny, kilka większych zmian kierunków, jednak później droga staje się bardziej płaska, szybka i zawodnicy nabierają większych prędkości. Wszystko kończy się spektakularnymi hopami, gdzie rokrocznie zgromadzone są tysiące kibiców.
Kapitalnie na trasie poradzili sobie Hubert Ptaszek i Maciek Szczepaniak. Polski duet okazał się najszybszym w czołówce, pokonując Eyvinda Brynildsena o 2,6 s. i Norberta Hercziga o 6,8 s. Ptaszek umocnił się tym samym na trzeciej pozycji w rajdzie. Jego przewaga nad Simosem Galatariotisem wynosi już grubo ponad minutę.
Najlepszym wynikiem na oesie popisał się Juuso Nordgren. Fin pokonał o 4,7 s. drugiego Aleksieja Łukjaniuka i o 11,6 s. trzeciego Łukasza Habaja. Ci panowie nie walczą już jednak o konkretne pozycje w Rajdzie Akropolu, więc naturalnie nie zaliczamy ich do czołówki. Oni rywalizują już tylko o dodatkowe siedem punktów za klasyfikację jednego dnia.
Grzegorz Grzyb: – To bardzo kręty odcinek, większość zakrętów pokonywaliśmy tutaj na drugim, czy trzecim biegu. Staramy się jechać czysto, nie ciśniemy, staramy się utrzymywać na drodze i czekamy na to, co się wydarzy. Nie jedziemy szybko, ale jest miło. Samochód jest już w porządku, wczoraj nic wielkiego nie zrobiliśmy, ale droga była bardzo zniszczona więc coś się stało… teraz jedziemy czysto.
Hubert Ptaszek: – Plan przed pętlą był taki, żeby zbyt mocno nie naciskać i jechać spokojnie, ale patrzymy na tablicę z wynikami i wygląda na to, że na razie jesteśmy najszybsi, co trochę nas zaskoczyło.. No cóż, może musimy jeszcze trochę zwolnić, bo naprawdę nie chcemy popełnić jakiegoś głupiego błędu, nie chcemy ryzykować. Musimy jechać swoje i uważać.
Łukasz Habaj: – To był bardzo trudny odcinek. Dosyć mocno uderzyliśmy w kamień gdzieś w okolicach połowy oesu i byliśmy przekonani, że mamy kapcia. Na szczęście obyło się bez i mogliśmy jechać dalej. Jest tam bardzo ślisko, jedziemy po to, aby zyskiwać bezcenne doświadczenie na przyszłość. Wczoraj też nie było źle, ale koło postanowiło sobie odpaść. No cóż jedziemy dalej.
fot. Marcin Rybak