Do końca Rajdu Bogów pozostał już tylko jeden odcinek specjalnym. Przed momentem zawodnicy ukończyli OS11 Grameni 2, gdzie najlepszym czasem popisali się Aleksiej Łukjaniuk i Aleksiej Arnautow. Rosjanie kolejny raz zmiażdżyli wszystkich swoich rywali.
Oes Grameni to najdłuższa dzisiejsza próba, która liczyła sobie niespełna 22 km. Pierwsza część to bardzo techniczne, niezwykle kręte partie, później w okolicach mety nadchodzi pora na następujące po sobie, dosyć duże hopki, które przy okazji pierwszego przejazdu zaskoczyły kilku zawodników. Na szczęście niedzielne próby różnią się od tych sobotnich, drogi są tutaj bardziej piaszczyste, mniej jest kamieni, więc można się skupić na płynnej jeździe.
Niestety, kolejna przygoda spotkała Łukasza Habaja i Daniela Dymurskiego. To katastrofalny weekend Polaków w Rajdzie Akropolu. Pierwsze kłopoty to pierwszy dzień i uszkodzony samochód po dzwonie na próbie Thiva, wczoraj kolejne problemy i urwane koło, dziś niestety kolejna przygoda. Łukasz i Daniel złapali kapcia i musieli się zatrzymać, aby go zmienić. Tym samym stracili na mecie ponad trzy minuty.
Wydaje się, że kwestie poszczególnych pozycji są już rozwiązane. Różnice czasowe są naprawdę spore i nie wygląda na to, aby coś miało się zmienić. Polskich kibiców taki stan rzeczy oczywiście cieszy, bo na trzeciej pozycji wciąż są Hubert Ptaszek i Maciej Szczepaniak. Wszystko wskazuje na to, że będzie to ich pierwsze podium w mistrzostwach Europy. Kto pojechał najlepiej na oesie? Jak mogło być inaczej… Aleksiej Łukjaniuk kolejny raz wręcz zmiażdżył swoją konkurencję. Rosjanin pokonał drugiego Juuso Nordgrena o 26,9 s! Przypominamy, oes miał długość zaledwie 22 kilometrów!
Grzegorz Grzyb: – Samochód jest ok, wszystko w porządku. To bardzo trudny oes, jechaliśmy dosyć wolno, ostrożnie. Może aż za ostrożnie. Trzymamy się na drodze, musimy to przetrwać i znaleźć się na mecie, do końca tylko jeden oes. Przegraliśmy wszystko wczoraj więc, teraz po prostu chcemy jechać swoje.
Hubert Ptaszek: – Czas jest jaki jest, ale kompletnie nie naciskam i dokładnie taki jest plan. Realizujemy cele, które sobie założyliśmy na tę pętlę i wszystko wygląda ok. Nasza przewaga nad Brynildsenem jest bardzo duża i wygląda to bezpiecznie. Jedziemy dalej i staramy się utrzymać pozycję.
Łukasz Habaj: – Złapaliśmy kapcia… nie wiem, może na piątym zakręcie. To nie jest tak, że będę chciał zapomnieć ten rajd, nie jestem zły. W pewnym sensie zdążyłem się już przyzwyczaić do problemów, nie przejmuję się nimi. Starałem się cieszyć dalszą częścią oesów, nie walczymy o nic, więc po prostu jedziemy dalej. Z całą pewnością będę mocniejszy psychicznie po tym rajdzie. Nie mamy już żadnej opony, więc musimy jechać ostrożnie.