Nie oceniaj książki po okładce, brzmi znane porzekadło. Śmiało można przenieść je także do motoryzacji, bowiem wiele starszych samochodów po tuningu to wilki w owczej skórze. Przed laty przekonał się pewien kozak w Lamborghini Gallardo. Posiadacz supersamochodu nie był w stanie odjechać choćby na długość samochodu poczciwemu Oplowi Astra F.

Ten Opel Astra szedł jak przecinak

Oczywiście nie była to byle jaka Astra. Był to ekstremalnie podłubany egzemplarz do wyścigów na 1/4 mili. Pojazd na bułgarskich blachach A 2000 KP posiadał sławny dwulitrowy silnik, który seryjnie generował 150 KM w Astrze GSI. Jednak tunerska magia po dodaniu turbo podniosła moc tego hatchbacka na ponad 500 KM. Z tak absurdalną mocą i niską masą (poniżej 1 tony) wydajność pakietu była na poziomie ówczesnych supercarów.

Jak możecie przekonać się na wideo powyżej, boleśnie przekonał się o tym właściciel 520-konnego Lamborghini Gallardo. 5-litrowa, 40-zaworowa jednostka okazała się niewystarczająca, aby sprostać osiągom tuningowanej Astry F. Stosunek mocy do masy był zdecydowanie po stronie Opla przygotowanego do drag racingu. Gdy właściciel włoskiego supersamochodu zorientował się, że pod jego maską nie ma argumentów, potulnie zjechał na prawy pas.

Pewnych rzeczy nie oszukasz

Jak widać z każdego zera da się zrobić bohatera. Pojedynek Opla Astry z Lamborghini Gallardo brzmi jak pojedynek Dawida z Goliatem, ale pozory bywają mylące. Nie mniej jednak należy pamiętać, że w tuningowanych maszynach trwałość układu napędowego często bywa na granicy wytrzymałości. Nie mówiąc o bezpieczeństwie konstrukcji, bowiem masa takiego Gallardo rzecz jasna wynika z zastosowanych materiałów do ochrony osób w kabinie. Nikogo w końcu nie zdziwi, że ewentualny wypadek wolelibyście mieć w Lambo, a nie w absurdalnie podłubanym Opelku.

KIEROWCO! SPÓŹNIŁEŚ SIĘ Z WYMIANĄ OPON? SPRAWDŹ NAJLEPSZE OFERTY!

PILNE: Opel ma nowe logo! Co za zmiana. Zupełnie nowa błyskawica