Jeszcze do niedawna Chiny wydawały się centralnym punktem świata, jeśli chodzi o inwestycje w produkcję samochodów elektrycznych. Próba unicestwienia tam aut spalinowych na razie nie wypaliła, więc znaleziono nową ziemią obiecaną – Europę.
Kto znalazł? Biznesmeni, którzy na sztandarach ekologii chcą zdobyć fortunę transformując transport ze spalinowego na elektrycznych. Choć dla wielu osób całkowite wycofanie silników Diesla brzmi jak science-fiction, to aktualne dane sugerują, że jeśli ma do tego dojść, to najpierw na Starym Kontynencie.
Dlaczego diesle najłatwiej zabić w Europie?
Składa się na to kilka czynników. Unia Europejska i rządy wielu krajów Europy Zachodniej (także spoza sojuszu) podejmują coraz bardziej radykalne kroki w celu wzmocnienia elektromobilności. Im bliżej kolejnej dekady, tym limity emisji CO2 dla aut spalinowych będą coraz surowsze. Na największe kary będą narażone SUV-y z mocarnymi dieslami i benzyniakami.
Przy okazji rządy fundują coraz atrakcyjniejsze programy dopłat dla elektryków. Fioła na tym punkcie dostała Norwegia, gdzie EV stanowią już 50% nowych samochodów, a za kilka lat sprzedawanie tam aut z silnikami diesla (nowych) będzie nielegalne. To jednak skrajny wyjątek. Być może wielu Francuzów czy Brytyjczyków nie zauważa u swoich sąsiadów aut na prąd, a mimo to ich liczba w raportach sprzedaży zaczyna gwałtownie rosnąć.
Niby sprzedaż elektrów rośnie, a sąsiad nadal kopci dieslem
Jakie jest rozwiązanie tej zagadki? Tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. No bo jak robi się wyniki sprzedażowe w Europie? Oczywiście sprzedażą flotową dla firm. Europa jest pod tym względem niezwykle łatwą dźwignąć do nabijania cudownych liczb sprzedanych samochodów. Na tym m.in. bazuje sukces Skody Octavii. Z elektrykami w Europie Zachodniej zaraz będzie podobnie.
Wystarczy bowiem przekonać jednego człowieka (szefa firmy), aby służbową flotę zrobił elektryczną. Dzięki licznym dopłatom robi się to bardzo opłacalne finansowo, a dla kogoś, kto kieruje dużym przedsiębiorstwem oznacza to często duże oszczędności i lepsze wyniki dla firmy. U naszych zachodnich sąsiadów jest o to o tyle łatwiej, że tam stale rozwijana jest infrastruktura do ładowania (także szybkiego). Tak oto teoretycznie mała liczba klientów generuje dużą sprzedaż elektryków.
Elon Musk, Chińczycy już ściągają do Europy
Nie myślcie, że to przypadek, iż Tesla buduje Gigafactory pod Berlinem. To będzie doskonała baza dla zoptymalizowania kosztów na podbijanie Europy. Zresztą firma Elona Muska już teraz wybija się na lidera elektromobilności na Starym Kontynencie, gdzie Tesla Model 3 jest najchętniej kupowanym EV.
Za chwilę kolejne przedstawicielstwa w Europie będą otwierać chińscy marki samochodów. Oni nie zamierzają sprzedawać nam żadnych diesli, a wyłącznie elektryki. Wszystko dzięki temu, że Chińczycy także dostrzegli jak łatwo rozhuśtać sprzedaż akurat na tutejszym rynku flotowym. A gdy już EV zaczną mieć bardzo poważne liczby w raportach, elektromobilne lobby będzie miało jeszcze silniejszy argument do przeforsowania zakazu dla diesli.