Jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, Ministerstwo Infrastruktury rozważa wprowadzenie kary administracyjnej dla właściciela pojazdu, który nie wskaże sprawcy wykroczenia. Kara ma wynieść nawet 1000 złotych.
Mandat w wysokości 500 złotych – tak jest obecnie
Jeśli właściciel pojazdu nie wskaże kierowcy, który prowadził pojazd w momencie zarejestrowania wykroczenia przez fotoradar, to grozi mu maksymalnie 500 zł mandatu.
Zdarzają się sytuacje, w których inspektorzy GITD sami znajdują sprawcę. Tak było np. w sprawie, kiedy fotoradar zrobił zdjęcie Bentleyowi, który przekroczył prędkość o prawie 100 km/h w terenie zabudowanym. Właściciel samochodu twierdził, że to nie on i nie pamięta, kto wtedy jechał… Myślał, że sprawa zakończy się właśnie na mandacie w wysokości 500 zł za niewskazanie sprawcy.
Niestety, na jego nieszczęście, GITD postanowiło ustalić, kto złamał przepisy. Na zdjęciu dokładnie było widać twarz kierowcy, więc inspektorzy nie mieli problemów z ustaleniem tożsamości kierowcy. Nie było żadnych wątpliwości – właściciel Bentleya i kierowca, który pędził ponad 100 km/h w terenie zabudowanym, to jedna i ta sama osoba. Mężczyzna musiał zapłacić 1500 zł, a także pokryć koszty sądowe.
W tym przypadku było łatwo, bo wyraźne zdjęcie z fotoradaru potwierdziło, że kierowcą był właściciel. W większości przypadków jednak kończy się na mandacie w wysokości 500 zł.
Mandat w wysokości 1000 złotych – tak ma być
Rozwiązanie, nad którym trwają prace, zakłada przekształcenie mandatu w karę administracyjną. Wysokość nowej kary miałaby być dwukrotnością mandatu za wykroczenie zarejestrowane przez fotoradar. Aktualnie najwyższy mandat za prędkość wg taryfikatora, to 500 zł. Najwyższym wymiarem kary nakładanej za niewskazanie winnego wykroczenia byłoby więc 1000 zł.
Na razie jest to tylko projekt zmian. Nie wiemy jeszcze, kiedy i w jakiej formie nowe przepisy wejdą w życie. Wiemy jednak, że skuteczniejsze egzekwowanie mandatów jest jednym z priorytetów obecnego rządu.