Suzuki SX4 WRC, czyli auto o którym japońska marka z pewnością chciałaby zapomnieć. Czy jednak projekt ten był skazany na porażkę już od początku?
Za małe JWRC
Zanim Suzuki zdecydowało się na dołączenie do najlepszych producentów w rajdowych mistrzostwach świata, przez lata przygotowywały świętujące sukcesy w juniorskiej rywalizacji Ignisy i Swifty S1600. Dla japońskiej marki było to jednak za mało i w 2006 roku zdecydowała się dołączyć do stawki WRC.
Już latem 2006 roku na testowych obiektach pojawił się Suzuki SX4 Concept, który był bazą dla przyszłej rajdówki. Podczas salonu samochodowego we Frankfurcie oficjalnie zapowiedziano stworzenie fabrycznej ekipy. Legendarny Nobuhiro „Monster” Tajima ogłosił, że SX4 WRC zadebiutuje w Rajdzie Finlandii 2007. Jedno z aut mieli poprowadzić Guy Wilks lub PG Anderson, którzy wówczas byli fabrycznymi kierowcami marki w JWRC. Drugie auto miał otrzymać kierowca światowego formatu. Plotki mówiły o Tommim Makinenie, Markko Martinie i Marcusie Gronholmie.
Płonne zapowiedzi
Niestety już rok później okazało się, że na zapowiedziach się skończyło. Suzuki nie zdążyło homologować SX4 WRC na Rajd Finlandii i debiut auta nastąpił dopiero podczas październikowego Rajdu Korsyki. Za kierownicą zasiadł Nicolas Bernardi, którego pilotował były umysłowy Krzysztofa Hołowczyca: Jean-Marc Fortin. W ramach testów postanowiono również wystartować w Rajdzie Wielkiej Brytanii. Na wyspach załogę stworzyli Sebastian Lindholm i Tomi Tuominen.
O ile Nicolas Bernardi nie był czołowym kierowcą WRC, o tyle był to bardzo przemyślany wybór. Francuz uznawany był za specjalistę jazdy po asfalcie, a korsykańskie oesy znał niemal na pamięć. Niestety w SX4 pojawiły się problemy techniczne. Każdego dnia konieczne było skorzystanie z systemu SupeRally, co przerodziło się w 31 miejsce w rajdzie, szesnaste w klasie A8.
Lepiej nie było w Wielkiej Brytanii. Kolejne problemy techniczne sprawiły, że Sebastian Lindholm został sklasyfikowany na 27 miejscu, 15 w klasie A8. O ile uszkodzenie przewodu hamulcowego przez kamień pierwszego dnia jazd można zaliczyć do pechowych sytuacji, o tyle kiepskie czasy uzyskiwane podczas kolejnych odcinków tylko dobitnie pokazywały słabość konstrukcji.
Pierwszy i ostatni sezon
Rok 2008 był historyczny dla Suzuki, które zaliczyło pełen program startów w mistrzostwach świata. Co więcej do projektu zaangażowano Michela Nandana, który stał za rajdowymi sukcesami Peugeota. Niestety przerobienie crossovera na auto klasy WRC nie było najłatwiejsze. Samochód jednak wymiarami i możliwościami „na papierze” nie odstawał od dużo bardziej doświadczonych rywali. Na odcinkach było już jednak zdecydowanie gorzej. Całą konstrukcję można nazwać „sztuką kompromisów”.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie udało się zaangażować do projektu topowego kierowcy. W składzie ekipy pojawił się Per-Gunnar Andersson, który był związany z Suzuki od 2004 roku. Drugie auto otrzymał Toni Gerdemeister. Fin miał w swoim CV pracę dla fabrycznych ekip Forda i Skody, więc z braku możliwości zatrudnienia kierowcy światowej klasy, zatrudnienie go było rozsądnym posunięciem.
Pierwsze punkty
O ile pierwsze dwa starty Suzuki SX4 WRC nie należały do najlepszych, o tyle debiut w pełnym sezonie występów można uznać na pozytywny. Problemy techniczne trapiły Gardemeistera, ale Andersson zdołał wywalczyć ósme miejsce w stawce i wywalczył pierwsze punkty dla zespołu.
W Szwecji role się obróciły i przed własną publicznością z awariami Suzuki walczył Andersson. Gardemeister prezentując równą formę wywalczył siódme miejsce.
Przeprawy przez mękę
W Meksyku los sprawiedliwie obdarzył obu zawodników. Na czwartym odcinku musieli pogodzić się z awarią silników. Rajdy Argentyny i Jordanii to kolejne występy związane z walką z awariami, a nie rywalami. Na Sardynii do mety dotarł tylko PG Andersson. Za sukces trzeba uznać oba auta na mecie Rajdu Akropolu, ale zawodnicy znaleźli poza punktowaną ósemką. Turcja to kontynuowanie pasma awarii.
Czas na poprawki
Na Rajd Finlandii Suzuki przygotowało wiele poprawek swojej konstrukcji. PG Andersson zmagał się jednak z problemami z elektryką, a na domiar złego rozbił swoje auto. Toni Gardemeister zdołał wywalczyć jeden punkt, choć na całym rajdzie ani razu nie znalazł się w czołowej dziesiątce. W asfaltowym Rajdzie Niemiec udało się sklasyfikować oba auta, ale daleko im było do chociażby walki o punkty.
Mały przełom nastąpił w Rajdzie Nowej Zelandii. Mimo drobnych problemów obaj kierowcy znaleźli się w punktowanej ósemce. Później w kalendarzu widniały jednak asfaltowe rajdy w Hiszpanii i na Korsyce, gdzie forma Suzuki była jeszcze gorsza niż w Niemczech. Wystarczy wspomnieć, że najlepszymi wynikami w tych imprezach były trzynaste pozycje Toniego Gardemeistera.
Ostatnie tchnienie
Koniec sezonu był niezwykle stresujący dla zespołu, zwłaszcza że przedostatnia runda odbyła się w Japonii. Jednak wprowadzony pakiet poprawek zaczął działać. PG Andersson wywalczył najlepszy wynik w historii startów i znalazł się na piątym miejscu. Tuż za nim sklasyfikowano Gardemeistera. Fin zapisał się na kartach historii Suzuki jako jedyny kierowca, który w SX4 wygrał oes. Łupem Gerdemeistera padł superoes w Sapporo.
Dobrze było też w Wielkiej Brytanii. Andersson powtórzył swój wynik z Japonii, a Gardemeister był siódmy. Zdobyte punkty pozwoliły Suzuki zakończyć sezon na piątym miejscu wśród zespołów. Na nieszczęście Japończyków poza fabrycznymi ekipami znalazła się przed nimi również ekipa Stobarta, która była drugim zespołem Forda. Wśród kierowców Andersson został sklasyfikowany na dwunastym miejscu. Gardemeister znalazł się pozycję niżej.
To już jest koniec
Tydzień po zakończeniu rywalizacji Suzuki wydało oświadczenie, w którym poinformowało o zamknięciu projektu. Oficjalnie za powód zakończenia startów podano globalny kryzys ekonomiczny. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że szefostwo Suzuki nie było zachwycone występami. Legendy głoszą, że wszystkie egzemplarze SX4 WRC trafiły do niszczarek i zostały przerobione na metalowe kostki metr na metr.
Zgodnie z danymi, które da się odnaleźć pierwsze cztery egzemplarze auta, które służyły do testów zostały zniszczone. Wspomniana wyżej legenda dotyczy ośmiu egzemplarzy używanych w sezonie 2008. Jakiś czas później na Barbadosie pojawił się jednak model SX4 i plotki zaczęły mówić, że nie zniszczono wszystkich egzemplarzy. Okazało się jednak, że jest to konstrukcja nie powiązana z fabryką i stworzona została w prywatnej firmie.
Za ciekawostkę należy uznać również, że Suzuki jest jedynym producentem auta WRC, który nie zdołał wywalczyć choćby jednego podium. Japońska marka również jako jedyna nie zaprezentowała się na polskich odcinkach specjalnych.