Po każdym kolejnym Gran Prix coraz trudniej jest cokolwiek pisać o formie Williamsa. Zespół z siedzibą w Grove regularnie zachowuje status „constance”. W Williamsie nie zmienia się nic. Co gorsza, nie ma nawet cienia nadziei, żeby w najbliższej przyszłości było choć odrobinę lepiej.
Po wyścigu w Hiszpanii Robert Kubica był spokojny – jak zawsze. Polak w pewnym momencie nawet chciał zacząć mówić o problemach z którymi przychodzi mu się mierzyć, ale w porę uciął wypowiedź i spuentował tylko – Z bolidem było wszystko ok, nie mieliśmy problemów.
Dodatkowo Kubica skwitował swoją wypowiedź jedynie szyderczym uśmiechem, po czym podziękował za rozmowę i odszedł w stronę garaży. I trudno się dziwić. Williams od dwóch sezonów to nie zespół, tylko pośmiewisko Formuły 1. Nie działa tam absolutnie nic, za wyjątkiem jednostki napędowej dostarczanej przez Mercedesa.
Po pięciu wyścigach team Kubicy i Russella nadal nie doczekał się zastępcy Paddyego Lowe’a. Williamsowi nie tylko brakuje dyrektora technicznego z prawdziwego zdarzenia, ale również ludzi do pracy w fabryce (rekrutacja dalej jest otwarta), części zamiennych i woli walki. Bo o co można walczyć, kiedy jeździ się szrotem, samochodem, który zachowuje się inaczej za każdym razem, gdy wyjeżdża z pit lane?
Jak musi czuć się Robert Kubica, kiedy jego zaufanie do auta jest bliskie zeru? Jak walczyć o cokolwiek, kiedy przychodzi kontrolować maszynę, która nie daje żadnych szans na okiełznanie w najbardziej newralgicznych częściach toru?
F1, GP Hiszpanii: 76 zwycięstwo Hamiltona w karierze i piąty dublet Mercedesa
Podstawowym problemem wydaje się być ogromna luka w pionie zarządzania. Williams jako jedyny zespół w F1 nadal nie ma głównego inżyniera, który mógłby z powodzeniem pilotować rozwój bolidu w fabryce. Nie tak dawno ekipa sondowała nawet możliwość zatrudnienia m.in. Jamesa Keya i Andreasa Seidla. Obaj fachowcy zasilili jednak szeregi stajni z Woking i aktualnie pracują dla McLarena.
Mając na uwadze fakt, że Williams dalej może borykać się z problemami z budżetem, ciężko będzie sprowadzić na to miejsce profesjonalistę z krwi i kości, kogoś – kto mógłby ustabilizować prace nad samochodem. Ludzie w fabryce w Grove sami na autorskie pomysły raczej nie wpadną.
Wszystko wskazuje na to, że w kolejnych wyścigach sezonu dalej szykuje się nam spektakl bezradności, cierpienia i kompromitacji jednego z najlepszych onegdaj i najbardziej zasłużonego zespołu w historii Formuły 1. Szkoda tylko, że przypadł on w okresie, kiedy do królowej motorsportu wrócił jeden z najwybitniejszych kierowców swojego pokolenia. Mina Kubicy po wyścigu w Hiszpanii mówiła wszystko. Z pustego i Salomon nie naleje…