Ten Diesel gdy wyjeżdżał z fabryki miał tylko 130 KM i bardzo przyzwoity moment obrotowy 310 Nm. To już jednak historia. Choć jednostki wysokoprężne kojarzą się głównie z oszczędnością, mogą też zapewnić ogromne pokłady mocy i palmę pierwszeństwa w wyścigach na 1/4 mili. Za dymem i smrodem idzie tutaj czyta moc!
Diesel power!
W latach 90. XX wieku i przez większość ostatnich dwóch dekad silniki typu Diesel miały wielu fanów w całej Europie. Prawdopodobnie byłoby tak nadal, gdyby nie cały skandal związany z Dieselgate. Ujawnił on, że jedna z największych zalet tej technologii była w dużej mierze kłamstwem.
Ludzie zaczęli rezygnować z benzyny na rzecz oleju napędowego ze względu na doskonałą oszczędność paliwa. Z czasem oznaczało to niższe koszty eksploatacji, nawet pomimo nieznacznie droższej konserwacji.
Wkrótce Diesel stał się czymś więcej niż tylko podstawą do ekonomii i wydajności. Te silniki zaczęły dochodzić do głosu w zawodach motorsportowych, głównie za sprawą Volskwagena, czy Audi. W WTCC mieliśmy na przykład Seata Leona FR TDI.
Ambasador sportu
Diesel nadal nie kojarzy się szczególnie z osiągami, co nie oznacza, że tych samochodów nie znajdziecie na torach czy wyścigach. Gwiazdą poniższego klipu jest bowiem Seat Ibiza z początku XXI wieku, napędzany wówczas wszechobecnym silnikiem 1,9 TDI.
W swojej najpotężniejszej formie zainstalowanej w tym modelu, 1,9-litrowa jednostka rozwijała 130 KM i bardzo przyzwoity moment 310 Nm. Przy masie 1192 kg oznaczało to, że hiszpański hatchback mógł zaoferować przyzwoity poziom osiągów w swojej klasie, nawet jeśli nie byłby niczym wstrząsającym.
Ten konkretny egzemplarz musiał przejść kilka modyfikacji, mimo iż z zewnątrz nic na to nie wskazuje. No, może poza układem wydechowym, w którym zdecydowanie brakuje katalizatora. Za tym smrodem i dymem idzie jednak czysta moc!
KIEROWCO! TO NAJLEPSZY MOMENT NA ZAKUP OPON! SPRAWDŹ PROMOCJE