Krzysztof Hołowczyc, który porzucił już regularne starty, jak co roku zrobi wyjątek dla Orlen Baja Poland. Pięciokrotny zwycięzca imprezy wciąż czuje się na siłach do walki o kolejną wygraną.
– Od czterech lat tylko raz w roku wsiadam do rajdowego Mini, ale jednego nie zapominam – przekonuje Hołowczyc. – Przy takiej konkurencji, prawy pedał trzeba wciskać bardzo mocno. Kuba Przygoński jest rozjeżdżony, nawinął mnóstwo kilometrów w tym sezonie, więc wiem jak trudno będzie z nim walczyć. Ważne jest, żeby złapać od razu złapać rytm na poligonie w Drawsku Pomorskim, bo ten odcinek praktycznie zawsze decyduje o wynikach rajdu. Trzeba być precyzyjnym, uważać na różne pułapki, bo można tam nieźle narozrabiać – opowiada Hołek.
Olsztynianin po raz kolejny podkreślił także rozmiar wyzwania z jakim załogi zmierzą się w ten weekend podczas Orlen Baja Poland.
Krzysztof Hołowczyc: Przejechać dwa razy po 220 km pełnym ogniem i to jednego dnia, to kawał prawdziwej, rajdowej roboty. O tym jak trudno jest u nas mówił nawet Nasser Al-Attiyah, który przecież ma na swoim koncie mnóstwo rajdów terenowych. Ściganie w Drawsku daje w kość i to się czuje, szczególnie podczas drugiego przejazdu. Na szczęście jak wsiadam do rajdówki, zapinam pasy, to adrenalina robi swoje. Wszystko w organizmie się zmienia, poprawia się koncentracja i okazuje się, że starszy pan też może być szybki!