Moda na retro powraca nie tylko w świecie popkultury, ale także motoryzacji (a może to jedno i to samo?). Modele, które do niedawna budziły sentyment, zaczynają na nowo szturmować salony samochodowe. Kolejnym tego przykładem może być powrót popularnego Forda Capri. Pomysł już kiełkuje w głowach projektantów, ale jeśli ten samochód rzeczywiście powróci, to czy będzie miał coś wspólnego z pierwowzorem?
W tym roku Toyota przywróciła do życia po 17 latach kultową Suprę. Japończycy zastanawiają się także nad reanimacją modelu MR2. Wcześniej Alfa Romeo przywróciła do życia Giulię, a Volkswagen – na krótki czas – model Scirocco. Ford też postanowił pobawić się w doktora Frankensteina i stworzył zupełnie nową Pumę. Więcej na temat powrotów kultowych modeli przeczytacie w halloweenowym artykule o samochodach… zombie.
Ford nie spuszcza z tonu
Amerykański koncern ostatnio nie tylko przywrócił do życia Pumę (której “delikatnie” się przytyło) ale zapowiedział także powrót modelu Bronco. Samochód ten może nie ma kultowej przeszłości w Europie, ale w Stanach Zjednoczonych – to już coś innego.
Ostatni model tej kanciastej terenówki zjechał z taśmy w 1996 r. Następca, którego mamy zobaczyć już w 2020 r., ma być podobny do pierwowzoru i powinien stanowić szczególnie ciekawą propozycję dla miłośników offroadu. Zamiast udawanej terenówki, których ostatnio mamy sporo na rynku, nowy Bronco ma być prawdziwie masywną bestią, zbudowaną na tej samej ramie co Ford Ranger, dysponującą napędem na cztery koła i wyróżniającą się kanciastymi kształtami w stylu Jeepa Wranglera.
Model ma być globalny, więc będzie także dostępny w sprzedaży na rynku europejskim.
Capri czeka na swój czas
Wprawdzie nie o Fordzie Bronco miał być ten tekst, ale jego wskrzeszenie może mieć także znaczenie dla powrotu modelu Capri. Ford ma pewne priorytety i według nich premierę Bronco zaplanowano już dawno temu, ale dopiero po debiucie nowej generacji Rangera. Być może też wyniki sprzedaży Pumy i Bronco rozjaśnią w głowach decydentów z Forda, którzy na razie o powrocie modelu Capri wypowiadają się bardzo zachowawczo.
O tym, że Capri może wrócić do oferty koncernu, wspomniał Amko Leenarts, szef studia projektowego w europejskim oddziale Forda. W rozmowie z autocar.co.uk powiedział, że europejski zespół Forda cały czas żyje marzeniem o przywróceniu modelu Capri do życia. Dodał jednak, że takie posunięcie musiałoby zostać uzasadnione biznesowo i musiałoby znaleźć odpowiednie miejsce w czasie.
Wydaje się więc, że temat przywrócenia modelu Capri ma szanse powrócić na poważnie, gdy tylko Puma i Bronco nieco okrzepną na rynku – szczególnie europejskim. To właśnie Stary Kontynent powinien być głównym celem Forda, bo w przeciwieństwie do Bronco, model Capri został stworzony z myślą o tej właśnie części świata.
Czy jest się czym podniecać?
Pytanie brzmi, czy dzisiaj o powrocie Capri marzy ktoś jeszcze poza projektantami z Forda. Pod koniec lat 60. Capri zostało wyprodukowane jako odpowiednik Forda Mustanga na rynek europejski. Hasło reklamowe tego auta brzmiało: “Samochód, który zawsze sobie obiecywałeś”. Innym hasłem było: „Seksowny Europejczyk”.
Ale dzisiaj nie musimy wzdychać do Forda Mustanga i jemu podobnych. Mustang jest łatwo dostępny na rynku europejskim i to w całkiem przystępnych cenach, przynajmniej w porównaniu z europejskimi odpowiednikami tej samej klasy. Skoro więc flagowy model Forda jest na wyciągnięcie ręki, to wydaje się, że powrót jego uboższego kuzyna – który musiałby być równie atrakcyjny, ale przy tym tańszy – nie ma większego uzasadnienia biznesowego.
Istnieje jeszcze możliwość taka, że nowe Capri w niczym nie będzie przypominać tylnonapędowego coupé, które produkowano w latach 1969–1987. Zamiast tego, wzorem Pumy, znów dostaniemy jakiegoś crossovera, który będzie dzielił z pierwowzorem tylko nazwę. A w tej sytuacji lepiej byłoby zostawić ten model takim, jakim go zapamiętaliśmy.
Alfa Romeo potrzebuje swojego Boxstera. Oto samochody, które ratowały wielkie koncerny