Zanim stał się Wrogiem Publicznym Nr 1, był szanowanym obywatelem, cenionym biznesmenem, a zdaniem niektórych – nawet cudotwórcą. Carlos Ghosn to obecnie najgorętsze nazwisko w branży motoryzacyjnej, ale raczej nie mówi się o nim w pozytywnym świetle. Tymczasem lista dokonań byłego prezesa sojuszu Renault-Nissan-Mitsubishi jest co najmniej imponująca.
Carlos Ghosn posiada obywatelstwo francuskie, libańskie i brazylijskie, mówi płynnie po francusku, portugalsku, angielsku i arabsku. Urodził się w Brazylii, natomiast w wieku 6 lat przeprowadził się z matką i siostrą do Bejrutu w Libanie. Później zdobywał wiedzę we Francji, następnie pracował w Ameryce Południowej i Północnej, a także w Japonii.
Do stolicy Libanu Ghosn wrócił w wieku 65 lat, uciekając przed japońskim wymiarem sprawiedliwości. Został oskarżony o gigantyczne nadużycia finansowe w Nissanie. Zdaniem oskarżonego, jego ucieczka była spowodowana politycznym prześladowaniem i nie jest równoznaczna z przyznaniem się do winy.
Jak zdołał uciec? Na ten temat szybko zaczęły mnożyć się teorie, które mogłyby posłużyć za scenariusz do kolejnej części „Ściganego”. Ostatnie doniesienia mówią, że na pokład samolotu, którym opuścił Japonię, Ghosn przedostał się ukryty w… walizce.
Były szef Nissana przebywa w Libanie, ponieważ z jednej strony jest to kraj, który nie podpisał umowy ekstradycyjnej z Japonią, a z drugiej – Ghosn dalej traktowany jest w nim jak bohater.
Ojciec sojuszu Renault–Nissan–Mitsubishi w ostatnim czasie spadł z bardzo wysokiego szczytu. Ale trzeba pamiętać, że na takie szczyty wspinają się tylko najlepsi. Czym zasłynął Ghosn?
Samuraj, lodołamacz, zabójca kosztów
Ghosn zaczynał karierę w firmie Michelin w 1978 r. Już po trzech latach został kierownikiem jednego z francuskich zakładów. W wieku 30 lat został dyrektorem operacyjnym Michelin w Ameryce Południowej, gdzie firma walczyła ze skutkami potężnej inflacji. Czerpiąc z doświadczenia zdobytego we Francji, wspomagany naturalnym talentem do międzykulturowego stylu zarządzania, przywrócił firmie oczekiwaną rentowność. Następnie trafił do Ameryki Północnej, gdzie dalej piął się po kolejnych szczeblach kariery. W sumie spędził w Michelin 18 lat.
W 1996 r. znalazł zatrudnienie na stanowisku wiceprezesa w Renault, które zmagało się z własnymi problemami po wkroczeniu w etap prywatyzacji. Ghosn wykorzystał jednak swój talent do zarządzania twardą ręką oraz umiejętność przeprowadzania skutecznych, choć brutalnych restrukturyzacji. Sprawił, że Renault błyskawicznie zyskało na rentowności, a przy okazji dorobił się przydomku „mordercy kosztów”, jako że miał wielki dar do cięcia wydatków. Po tym, jak w 1999 r. zawiązał się sojusz pomiędzy Renault i Nissanem, Ghosn zyskał także przydomek „samuraja” – właśnie z uwagi na jego zamiłowanie do cięć.
Kiedy wkroczył na pokład Nissana, firma miała zadłużenie na poziomie 20 mld dolarów i tylko trzy z 46 modeli sprzedawanych w Japonii, które przynosiły zysk. Uratowanie podupadającej japońskiej korporacji wielu określało jako niemożliwe, ale Ghosn miał swoją strategię, polegającą na zamykaniu nierentownych fabryk, redukcji miejsc pracy (w sumie o 21 tys. osób, co daje 14 proc. siły roboczej), a także zmianie sposobu funkcjonowania firmy.
Rewolucja Ghosna miała nie tylko wymiar strukturalny, ale także kulturowy. W miejsce języka japońskiego, biznesmen wprowadził jako obowiązujący język angielski. Takie posunięcie było szokiem dla konserwatywnych Japończyków, ale przyparci do muru nie protestowali. Za umiejętność przełamywania sztywnych japońskich praktyk biznesowych Ghosnowi przyznano zresztą kolejny pseudonim – „lodołamacz”. Ponadto wyeliminował w Nissanie promocję opartą na stażu pracy i wieku, a w jej miejsce wprowadził premie za wyniki. Wpuścił także do kierownictwa firmy osoby z Europy i Stanów Zjednoczonych.
Efekt? Po dwunastu miesiącach realizacji trzyletniego planu naprawczego Nissan powrócił do rentowności, a w ciągu trzech lat stał się jednym z najbardziej rentownych producentów samochodów.
Superbohater przemysłu motoryzacyjnego
Uzdrowienie Nissana spowodowało, że Ghosn stał się prawdziwą gwiazdą w Japonii. W 2002 r. historia jego życia została przekształcona w japoński komiks o superbohaterach, zatytułowany „The True Story of Carlos Ghosn”. Twarz biznesmena zdobi także japońskie lunchboxy typu bento, które są szczególnie popularne wśród przedsiębiorców, studentów i wszystkich tych, którzy potrzebują szybkiego dania na wynos.
Wizerunek Ghosna zdobi także libańskie znaczki pocztowe, ponieważ tamtejsi ludzie widzą w nim rodaka, który osiągnął globalny sukces. Kiedyś Ghosn został nawet wskazany na urząd prezydenta Libanu, ale nie skorzystał z możliwości kandydowania, ponieważ miał już „zbyt wiele miejsc pracy”. W 2015 r. był połączony z 74 zarządami w pięciu różnych organizacjach w 16 różnych branżach. Z libańskim biznesem też go coś łączy – jest dużym inwestorem w tamtejszym przemyśle winiarskim.
Ponadto Ghosn stał się pierwszą na świecie osobą, która jednocześnie prowadziła dwie firmy na liście Fortune Global 500, zrzeszającej największe przedsiębiorstwa na świecie. Jego sława tytana przemysłu motoryzacyjnego obiegała cały świat. W 2006 r. odmówił kierowania Ford Motor Company, jedną z największych wówczas korporacji na świecie, ponieważ interesowała go tylko rola przewodniczącego zarządu, która była zarezerwowana dla prawnuka założyciela firmy – Williama Claya Forda Jr.
W październiku 2016 r. Nissan przejął 34 proc. udziałów w Mitsubishi Motors. Utworzony w ten sposób sojusz Renault-Nissan-Mitsubishi stał się drugim co do wielkości producentem samochodów na świecie. Wszystkim trzem firmom przewodniczył Carlos Ghosn, będący jednocześnie dyrektorem generalnym w Renault. Ghosn uzyskał władzę w Japonii, Francji i wszędzie tam, gdzie znajdowały się jego fabryki. Spotykał się z elitami politycznymi, jak Theresa May czy Władimir Putin.
Kiedy latasz zbyt blisko słońca, możesz się poparzyć
Rozwój kariery Ghosna jest niemniej spektakularny, co jej upadek. 19 listopada 2018 r. biznesmen został aresztowany na lotnisku Haneda pod zarzutem niewłaściwego postępowania finansowego. Japońskie władze podejrzewają Ghosna m.in. o zatajenie wynagrodzenia w wysokości 9 mld jenów (80 mln dolarów) oraz zaniżanie swojego wynagrodzenia w sprawozdaniach finansowych. Mężczyzna został zatrzymany i trafił do tokijskiego aresztu na ponad 100 dni. Wyszedł w marcu 2019 r. po wpłaceniu kaucji w wysokości prawie 9 milionów dolarów, ale już miesiąc później znów został aresztowany. W międzyczasie rady nadzorcze Nissana i Mitsubishi odwołały go ze stanowiska prezesa, a Ghosn znów musiał wpłacać pieniądze, aby choć częściowo wyjść na wolność.
[Live from #FAI2018] Carlos #Ghosn “I am very happy and extremely pleased to receive this prize tonight. It is the result of a great team work, gathering 400,000 people around the world.” pic.twitter.com/IulypJjiCd
— Groupe Renault (@Groupe_Renault) January 30, 2018
Ostatecznie Ghosn opuścił Japonię 30 grudnia 2019 r. Nie ma pewności, jak tego dokonał w warunkach zwolnienia za kaucją. Źródła podają, że w ucieczce pomogło mu dwóch mężczyzn, którzy przetransportowali go do prywatnego odrzutowca, ukrywając w dużej walizce, przypominającej kufer na instrumenty muzyczne. W całość miała być zaangażowana również żona podejrzanego – Carole Ghosn.
Mężczyzna po ucieczce do Bejrutu oświadczył, że nie uciekł przed sprawiedliwością, lecz przed niesprawiedliwością. W środę, 8 stycznia 2020 r., zorganizował konferencję prasową, na której zabrał głos po raz pierwszy po ucieczce z Japonii. Stwierdził, że tamtejsze prawo jest systemem łamiącym podstawowe zasady człowieczeństwa. „Czułem, że jestem zakładnikiem kraju, któremu służyłem przez 17 lat” – powiedział były prezes Nissana. Stwierdził również, że został niesprawiedliwie aresztowany i będzie dążył do oczyszczenia swojego nazwiska.
Historia Carlosa Ghosna to gotowy materiał na film, ale Hollywood powinno się jeszcze wstrzymać z pisaniem scenariusza. Wszystko bowiem wskazuje, że to życie napisze najciekawsze zakończenie.
Potrzebujemy ludzi jak Elon Musk. Dzięki nim motoryzacja jest ciekawsza