Nieśmiertelne 911, rodzinno-sportowe Cayenne i Macan, a teraz jeszcze elektryczny Taycan! Wydaje się, że Porsche jest na topie jak nigdy. Ale mimo to firma twardo stąpa po ziemi i twierdzi, że sprzedaż samych samochodów nie zapewni jej bytności na wieki, dlatego musi się otworzyć na nowe rynki. Tak się składa, że wielu producentów samochodowych robi to od dawna i oprócz aut produkuje także rzeczy, które czasem wręcz nie mieszczą się w głowie.
Porsche stawia na dywersyfikację i mocno zastanawia się nad przyszłościowymi rynkami, które zapewnią firmie bytność. Sprawę ujął dość dosadnie dyrektor finansowy i informatyczny Lutz Meschke w rozmowie z autocar.co.uk.
– Jeśli 60 proc. ludzi będzie mieszkać w dużych miastach, sprzedaż samochodów w tych miejscach znacznie się zmniejszy. Będzie to nisza i nie zarobimy wystarczającej ilości pieniędzy, aby utrzymać poziom rentowności. Musimy myśleć o nowych modelach biznesowych, nie tylko z naszą własną marką – stwierdził Lutz Meschke.
Dyrektor w Porsche odnosi się przede wszystkim do zagadnień związanych z mobilnością miejską. W dużych aglomeracjach ciągle przybywa ludzi i miasta walczą z paraliżem komunikacyjnym sukcesywnie ograniczając ruch samochodowy. Dla branży motoryzacyjnej to poważne wyzwanie, choć nie wydaje mi się, aby ta zmiana miała być aż tak dotkliwa dla producentów aut sportowych. Niemcy wolą jednak dmuchać na zimne i zastanawiają się nad nowymi modelami biznesowymi.
Meschke zdradził, że Porsche będzie się rozglądać za współpracą z firmami, które chcą rozwiązywać problemy związane z ruchem ulicznym w miastach. Co to właściwie znaczy? Na moje oko mogą to być inwestycje w nowoczesne systemy ITS, ale równie dobrze może to być zapowiedź wejścia na rynek hulajnóg. Możliwości jest wiele, a przed taką marką jak Porsche świat niemal stoi otworem.
W tym miejscu warto wspomnieć o innych koncernach motoryzacyjnych, które czerpią zyski nie tylko ze sprzedaży samochodów. W kilku przypadkach możecie się zdziwić.
Rowery, łodzie, odrzutowce i… kosiarki
Zacznijmy od wysokiej półki. Jeśli zawsze chcieliście posiadać McLarena, możecie zainwestować w dwa kółka zamiast czterech. Nie, nie chodzi o żadne motocykle, a raczej o rowery szosowe z włókna węglowego. Pojazdy nazywają się McLaren Tarmac i kosztują “jedynie” 20 tys. dolarów za sztukę. Cóż, nikt nie powiedział, że McLaren jest tani.
A może zamiast transportu lądowego, preferujecie morski? W takim razie możecie zaopatrzyć się w łódź albo jacht produkowane przez Hondę, Toyotę, Aston Martina, Chryslera bądź Hyundai’a. Ci ostatni produkują nawet olbrzymie statki kontenerowe.
Wspomniana Honda produkuje także odrzutowce, zaś dla ludzi mocniej stąpających po ziemi – sprzęt ogrodowy, łącznie z kosiarkami, wśród których są i takie, które rozpędzają się do 200 km/h.
Zapewne nieco wolniej suną bobsleje produkowane przez BMW, które firma wytwarza dla amerykańskich drużyn olimpijskich. Bawarski koncern posiada także dom projektowy BMW Designworks, który zajmował się m.in. projektowaniem wnętrza samolotów dla linii singapurskich.
Toyota i Aston Martin pozwalają u siebie zamieszkać
I to dosłownie! W Japonii Toyota specjalizuje się nie tylko w samochodach, ale także w prefabrykowanych domach, które produkuje taśmowo. Nie są to jednak tanie lokale, bo według “Wall Street Journal” ich ceny mieszczą się w przedziale 200-800 tysięcy dolarów. Japoński koncern jest wiodącym budowniczym w trzech prefekturach Kraju Kwitnącej Wiśni.
W rynek mieszkalnictwa wszedł także Aston Martin, który buduje prestiżowe apartamenty, zapewniające luksus godny Agenta Jej Królewskiej Mości. “Bezkonkurencyjny prestiż, niezrównane kunszt, bezkompromisowe standardy” – tak firma opisuje nieruchomości, które oferuje zamożnym klientom. Aston Martin chwali się, że każdy z ich apartamentów wykonywany jest ręcznie na życzenie zamawiającego. Cena też pewnie dostosowana jest do grubości jego portfela.