Czy maseczka w pociągu jest obowiązkowa? Oficjalnie – tak. Nieoficjalnie – wszyscy mają to gdzieś. Niedawno pojawił się komunikat, że zarażeni są pracownicy PKP. Czy to zmieni podejście ludzi? Bardzo wątpliwe.
Oczywiście i jedna i druga strona w oświadczeniach jest święta. Ludzie pytani o to, czy maseczka gości na ich twarzy, czy to tylko ozdoba zajmująca miejsce w plecaku, czy torebce, mówią zgodnie… oczywiście. Wszyscy noszą maseczki, wszyscy uważają i są zawsze bezpieczni.
A druga strona? No tak, oczywiście. Na portalu „WP” w sekcji „Kobieta” pojawił się tekst, w którym pracownica PKP podkreślała, że obowiązek istnieje i należy nosić zawsze maseczkę. Ba, pracownicy PKP zawsze przypominają o tym i na dworcu i już w pociągu, np. podczas sprawdzania biletów. To znaczy tak twierdzi ta pani.
Czy trzeba nosić maseczkę?
Jak jest w rzeczywistości? Tak naprawdę wszyscy mają to gdzieś. Kilkanaście dni temu sam miałem okazję jechać pociągiem. Na dworcu miałem ubraną maseczkę, chociaż należałem raczej do małej grupki, która postanowiła zrobić tak jak ja. Ale no cóż, co z tego?
Ale później znalazłem się w pociągu, w swoim przedziale. W środku była pani ze starszym panem. Sam zastanawiałem się co robić, ale wtedy kobieta uprzejmie zapytała mnie, czy chcę, aby oni też założyli maseczki. Powiedziała, że każdy patrzy na to inaczej i ona sama tak naprawdę nie wie, czy jest taki obowiązek, czy nie.
Nie będę wam tutaj ściemniał, od razu pozbyłem się maseczki. Odpowiedziałem, że nie mam nic przeciwko, a kiedy pracownik PKP przy sprawdzaniu biletów zwróci nam uwagę, wtedy założymy maseczki i tyle. Przystała na propozycję. Bilety były sprawdzane jakieś piętnaście minut później. Wysoki pan je sprawdził, ale nie skomentował braku maseczek – wtedy już u czterech osób w przedziale. Sprawa załatwiona. Poszedł dalej.
Maseczka to ściema?
I tak dojechaliśmy do końca, kilkaset kilometrów dalej. Siedząc na miejscu przy przejściu patrzyłem na ludzi. Zdecydowana większość nie miała maseczek. Na dworcach zresztą też. I nie dostrzegłem, aby ktokolwiek zwracał tym ludziom uwagę. Zresztą, przecież podobnie jest z samochodami. Tu maseczka też jest obowiązkowa, kiedy jedziemy z osobą, z którą nie mieszkamy.
I co z tego? Czy ktoś się do tego stosuje? Pewnie mniej, niż 5% społeczeństwa. Czy to nieodpowiedzialne? Ciężko powiedzieć, pewnie tak. Jedni od początku twierdzą, że to korona-ściema. Ale jednocześnie są tacy, których członek rodziny, czy znajomy, przegrał z tą koroną. Być może nie zawsze ona była bezpośrednią przyczyną śmierci. Natomiast często zdarzało się tak, że kiedy ktoś był wcześniej chory, wirus siał w jego organizmie spustoszenie. I sam niestety znam tego typu sytuacje.
Ale przecież to nie jest tak, że tylko my, Polacy nie nosimy maseczek. W dobie internetu widzimy i wiemy wszystko co chcemy. I ludzie – pomimo obowiązku – nie noszą tych maseczek i w Polsce i Włoszech, Hiszpanii, Chorwacji, Czechach i Anglii. Nie noszą ich zarówno w pociągu, jak i aucie, sklepie i na ulicy.