Czy za zdjęcie w maseczce można uniknąć mandatu z fotoradaru? Wiele wskazuje na to, że tak, choć nie będzie to dotyczyć wszystkich sytuacji.
Obowiązek zakładania maseczek w samochodzie w określonych sytuacjach sprawia, że coraz trudniej może być o ściąganie mandatów z fotoradarów. Wszystko przez niewidoczną twarz kierowcy.
Gdy właściciel pojazdu otrzyma fotografię, na której nie można rozpoznać twarzy kierowcy, wówczas jest proszony o wskazanie prowadzącego pojazd w danym dniu. Jeśli odmówi, np. z powodu tego, iż zwyczajnie nie pamięta, to sprawa kierowana jest do sądu.
Wcześniej funkcjonariusz może też zaproponować mandat za niewskazanie sprawcy. Takowy nie obciąża właściciela auta punktami karnymi. W ostateczności trzeba przygotować się na proces. Jest jednak w Polsce kilka przykładów pokazujących, że można takie sprawy wygrać.
– Kierowca nie musi się przyznawać, że to on kierował autem – stwierdził w 2017 r. rzeszowski adwokat Ryszard Lubas w rozmowie z gp24.pl. – W ten sposób korzysta ze swoich uprawnień procesowych. Jeśli mimo tego sprawa znajdzie się w sądzie, można także skorzystać z prawa do odmowy składania wyjaśnień, bo nikt nie ma obowiązku samooskarżania się. A wówczas brakuje dowodu, by stwierdzić, kto kierował samochodem. Wyrok powinien być dla obwinionego przez policję lub straż miejską korzystny – dodał.
Czy zatem wkrótce należy się spodziewać bicia rekordów na fotoradarach przez zamaskowanych kierowców? Tak łatwo nie powinno być. W obecnych okolicznościach sędzia może dopatrywać się celowego działania. Z drugiej strony przy odmówieniu składania wyjaśnień można nie dać podstaw do udowodnienia popełnienia wykroczenia.
Wygląda na to, że bez zmian w prawie, które nakaże przykładowo karanie właścicieli wielu kierowcom może się „upiec”. Przed weekendem zadałem pytanie do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, który obsługuje system fotoradarów CANARD, czy planuje zaapelować o jakąś formę zmiany przepisów, która ułatwi ściąganie mandatów „w maseczkach”. Do tej pory nie dostałem odpowiedzi.