Maksymalna opłata za parkowanie w Poznaniu ma wynosić 7 zł za godzinę. Kierowcy nie będą pocieszeni, bo wcześniej były to tylko 3 zł, ale władze miasta nie miały wyboru. Wszystko przez rosnącą z roku na rok liczbę samochodów.
Polskie samorządy chcą gonić za Europą. W myśl najnowszych trendów przeganiają samochody ze ścisłych centrów miast, a wysokie opłaty za parkowanie to jedno z narzędzi, które ma im w tym pomóc. Możliwość podnoszenia opłat w strefach parkowania pojawiła się za sprawą nowelizacji ustawy o drogach publicznych. Wcześniej maksymalne stawki wynosiły 3 zł za godzinę i nie były zmieniane od półtorej dekady.
Więcej pojazdów niż mieszkańców
Można się denerwować, że miasta ślepo podążają za europejskimi trendami albo prowadzą politykę wymierzoną przeciwko kierowcom. Prawda jest jednak taka, że Poznań musi coś zrobić ze swoim samochodowym problemem. Piszę „problemem”, bo jeśli liczba zarejestrowanych pojazdów zaczyna przewyższać liczbę mieszkańców, to jest to znak, że nie jest zbyt dobrze.
Miasta przyjazne kierowcom, czyli ranking, którym samorządy nie chcą się chwalić
W stolicy Wielkopolski wyliczono, że w 2017 r. zarejestrowanych pojazdów było niemal 25 tys. więcej niż mieszkańców. W tym czasie w Poznaniu mieszkało 538 tys. osób, a po drogach poruszało się 563 tys. pojazdów. W tej liczbie było 93 tys. ciężarówek oraz 20 tys. motocykli.
W 2018 r. w Poznaniu przypadało 725 zarejestrowanych samochodów na 1000 mieszkańców. Dla porównania w Hamburgu było to 331 aut, a w Berlinie – tylko 289.
– Do tego należy doliczyć ponad 170 tysięcy pojazdów, które codziennie wjeżdżają do miasta spoza jego granic. To powoduje, że poruszanie się po mieście staje się coraz trudniejsze. Odczuwają to również mieszkańcy śródmieścia, do którego wiele osób ciągle jeszcze wjeżdża samochodem i szuka miejsca parkingowego – tłumaczą urzędnicy.
Mogło być dużo drożej
Dzięki zmianie ustawy o drogach publicznych, opłaty w ścisłych centrach miast można podnieść do 11,70 zł za pierwszą godzinę parkowania i nawet 16,80 zł za trzecią. Poznań nie jest aż tak radykalny i podnosi stawki tylko do 7 zł za pierwszą godzinę, 7,40 zł za drugą i 7,90 zł za trzecią. A właściwie to dopiero zamierza je podnieść, bo nowe opłaty muszą jeszcze zaakceptować miejscy radni, którzy – jak pokazał przykład z Krakowa – czasami potrafią być hamulcowymi.
W Krakowie już skorzystano z możliwości, jakie daje ustawa, ale nie do końca tak, jak chciano. Stawki za pierwszą godzinę parkowania w centrum, które wynosiły 3 zł, próbowano podnieść do 9 zł. To miało odstraszyć kierowców od pchania się samochodami w kierunku śródmieścia. Radni stwierdzili jednak, że jest to zbyt wysoka opłata i ostatecznie zmniejszono ją do 6 zł za pierwszą godzinę parkowania. To nie pierwszy raz, gdy tamtejsze władze ugięły się pod naporem kierowców, bo wcześniej niemal całkowicie zlikwidowały Strefę Czystego Transportu na Kazimierzu.
Jak będzie w Poznaniu?
Urzędnicy z Wielkopolski nie próbują wykorzystać górnego limitu opłat, jaki daje im ustawa, ale proponowana przez nich podwyżka to wciąż o 133 proc. więcej niż do tej pory. Kierowcy na pewno nie będą pocieszeni. Rolą miasta jest przekonać ich, że wszystko dzieje się dla większego dobra.
W Poznaniu tłumaczą, że wyższe stawki za parkowanie wprowadzą większą rotację na miejscach parkingowych, a niektórych kierowców zachęcą do przesiadki na komunikację miejską. Podają też argument poprawy jakości powietrza, choć ten akurat jest mało przekonujący, bo to nie auta są źródłem smogu. Ponadto część pieniędzy z opłaty parkingowej zostanie przeznaczona na poprawę transportu zbiorowego.
Pytanie tylko czy będzie to na tyle duża poprawa, aby zauważyli ją wspomniani posiadacze 170 tys. pojazdów, które dojeżdżają z gmin sąsiadujących. Ci ludzie zwykle są skazani na samochody, bo komunikacja miejska na obrzeżach zazwyczaj jest niewystarczająca.