Kształt kalendarza WRC 2019 do końca był niewiadomą ze względu na próbę dołączenia Rajdu Japonii. Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku znowu będziemy mieć zaciętą batalię o miejsca w terminarzu na 2020 r.
Jak przytacza w swoim felietonie David Evans z Autosportu, Rajd Korsyki utrzymał się w mistrzostwach świata jednym głosem. To pokazuje, że podział na szczytach władz jest dość poważny. Inne priorytety wydaje się mieć promotor WRC, a inne światowa federacja. Wizje obu instytucji czasem się wykluczają, a to zwiastuje niemałe tarcia.
FIA zagrała nieco na nosie firmie prowadzonej przez Olivera Cieslę, ponieważ podczas tegorocznego Rajdu Niemiec (typowanego do opuszczenia serialu) promotor podpisał umowę z organizatorami Rajdu Japonii. Porozumienie miało otworzyć drzwi do powrotu do WRC. Co prawda nieco tylnymi drzwiami (dopiero na początku listopada odbędzie się kandydacki Shinshiro Rally), ale naciski Toyoty i zapewne duże wsparcie finansowe japońskiego rządu skłoniły promotora, aby nie czekać na rajd kandydacki.
Wejście Japonii miało oznaczać albo rozciągnięcie terminarza z 13 do 15 rund (na to zgody nie dały zespoły fabryczne) lub wyrzucenie Rajdu Korsyki (największym przeciwnikiem był sam szef FIA, Jean Todt). Klasyk na śródziemnomorskiej wyspie oberwał za trudności logistyczne. Drogi na Korsyce są bardzo malownicze, ale utrudniają szybkie przemieszczanie się. W praktyce oznacza to przebywanie w ogromnych korkach, co m.in. utrudnia pracę chociażby mediom (w domyśle promotorowi). Jednak jeszcze zanim zakończyło się posiedzenie Światowej Rady Sportów Motorowych, organizatorzy Tour de Corse chwalili się terminem przyszłorocznej edycji, oczywiście jako rundy WRC.
Zwycięstwo Jeana Todta sprawia, że promotor nie jest w łatwej sytuacji. Teoretycznie Japonia może poczekać jeszcze ten 1 rok, ale nie oznacza to, że będzie łatwo. Problem w tym, że od 2020 r. ma wejść także Rajd Safari. Prezes FIA bardzo wspiera powrót kenijskiej imprezy do WRC. Z kolei powrót Japonii wspiera tak naprawdę promotor i Toyota. Oznacza to, że Japonia znów będzie numerem 2 do awansu (tym roku za Chile). Tym razem jednak mocniejszym i na przegranej pozycji wydaje się któryś z europejskich rajdów. Ciężko bowiem wyobrazić sobie, aby nagle w kalendarzu WRC 2020 znalazło się aż 16 rajdów. A kolejne odrzucenie Kraju Kwitnącej Wiśni mogłoby urazić honor Toyoty.