Studnia bez dna
Każdy, kto jeździ nawet w amatorskich imprezach, ma świadomość, jak drogie jest to hobby. Po mocnym nadwyrężeniu budżetu domowego w ostatnim roku, niezwykle skrupulatnie planowałem kolejny sezon i liczyłem każdą złotówkę. Zastanawiałem się, na ile startów będę mógł sobie pozwolić. Brak sponsorów nie pomagał w optymistycznym patrzeniu w przyszłość. Postanowiłem jeździć w wybranych imprezach Rajdowego Pucharu Śląska, ponieważ tam stosunek km oesowy/koszt imprezy, wychodził najkorzystniej. W przerwie wakacyjnej zacząłem zastanawiać się nad sprzedażą rajdówki i kupnem jakiegoś cywilnego samochodu do sporadycznych startów w imprezach, w których klatka nie jest wymagana i zarazem są sporo tańsze. Ostatecznie zdecydowałem, że jednak zostawię auto, w które włożyłem tyle pracy. Gdybałem, że może zrobię licencję, żeby pojechać w kolejnym roku dwa rajdy w cyklu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska, w tym w końcu moją ukochaną Wisłę.
Marzenia się spełniają
Nie wyobrażacie sobie mojej eksplozji radości, gdy dowiedziałem się, że w tym roku w rajdzie Wisły będą mogli wziąć udział także kierowcy bez licencji. Zakochałem się w tej imprezie 17 lat temu. Marzyłem o niej latami. Teraz okazało się, że będę mieć możliwość pojawienia się na starcie tego legendarnego rajdu w centrum Wisły i – jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli – na honorowej mecie w Istebnej. Po latach upadków i wzlotów moje marzenie zaczęło się spełniać. Mam ogromną nadzieję, że zarówno moje umiejętności, jak i samochód, pozwolą mi zrealizować je do końca. Ogromnie się cieszę, że nie zrezygnowałem z rajdów i nie sprzedałem Astry. Odliczam dni do rozpoczęcia imprezy. A was zachęcam – bądźcie wytrwali w walce o marzenia.