Tesla Model S na wewnętrznej obwodnicy Moskwy niedaleko miejscowości Mosrentgen uderzyła w lawetę, która obsługiwała inne auto. Samochód miał być wówczas prowadzony na autopilocie i najprawdopodobniej nie wykrył ”przeszkody”.
Nie to jednak jest tutaj największym zaskoczeniem. Wypadki na autopilocie były już odnotowane, ale o wybuchu jeszcze nie było mowy – aż do teraz. Chwilę po wypadku Tesla zaczęła się palić, aż w końcu doszło do serii wybuchów.
Eksplozje mają znacznie jaśniejszy kolor i są mocno świetliste. Najprawdopodobniej doszło do uwolnienia dużych ilości energii w kilku lub kilkunastu ogniwach jednocześnie. W aucie podróżował rosyjski biznesmen z dwójką dzieci. Wszyscy w ciężkim stanie trafili do szpitala.