Izraelski start-up Aurora Labs opracował innowacyjny pakiet oprogramowania, który wzbogaci samochody o funkcję, jak sami nazywają, „samoleczenia”.
Wraz z rosnącą liczbą samochodów permanentnie podłączonych do sieci bezprzewodowej, otwierają się możliwości aktualizacji sterownika, kontrolującego pracę silnika lub innych podzespołów. Jeżeli nie są potrzebne ingerencje mechaniczne, mogłoby to pozwolić na sporą oszczędność czasu i pieniędzy, np. w przypadku dużej akcji serwisowej, ograniczonej do aktualizacji oprogramowania.
Jednak Aurora Labs idzie o krok dalej i rozwija system, który nie tylko wykrywa usterkę, ale i może sam ją doraźnie wyeliminować. Wszystko po to, aby utrzymać samochód w możliwie optymalnej sprawności. Przykładowo system mógłby modyfikować ilość podawanego paliwa lub moc silnika, jeśli wykryłby, że może to pomóc dotrzeć do celu bez uszkodzenia podzespołu o granicznym zużyciu. Przy okazji w wielu przypadkach nie byłoby konieczności szukania przyczyny problemu metodą prób i błędów, co ułatwiłoby pracę serwisantom.
Roger Ordman, wiceprezes Aurora Labs: Ciało ludzkie może wykryć, kiedy dzieje się coś złego, zanim zemdlejesz. System autoimmunologiczny wskazuje, że coś jest nie tak i co można zrobić, aby to naprawić: podnieść temperaturę lub liczbę białych krwinek. Czasami ciało może dokonać samonaprawy, a czasem to nie wystarczy i wymaga interwencji zewnętrznej. Nasza technologia ma takie samo podejście – wykrywanie, czy coś zaczęło się dziać źle, zanim spowoduje katastrofalną awarię, wskazując dokładnie, gdzie jest ten problem, robiąc coś, aby to naprawić i utrzymując płynność działania.
Aurora Labs opracowała technologię nazwaną Line-Of-Code Behavior, wykorzystującą uczenie maszynowe oraz sztuczną inteligencję. Pozwala ona na dogłębne zrozumienie procesów i zależności z ponad 100 różnych rodzajów ECU. Jest co analizować, ponieważ nowoczesne samochody potrafią mieć oprogramowanie zawierające aż 150 milionów linijek kodu. Oczekuje się, że pojazdy autonomiczne będą mieć ich aż 1 miliard (dla porównania soft Apollo 11 do lądowania na Księżycu w 1969 r. wymagał zaledwie 145 tys. linijek kodu).
Od 2016 r. start-up zebrał na ten projekt aż 11,5 mln dolarów. Dokładają się do niego najwięksi producenci z Niemiec, USA, Japonii i Korei Południowej, licząc na przyspieszenie rozwoju i implementację systemu we własnych konstrukcjach.
Źródło: Jerusalem Post