Zespół Roberta Kubicy słynie aktualnie z dwóch rzeczy – permanentnego braku części zamiennych na każdy wyścig sezonu (o przedsezonowych testach nie wspominając, bo tam mieli tylko jeden bolid) i ogólnego upokarzania się co wyścig. Teraz pojawiło się jednak światełko w tunelu.
Od razu uspokajamy wszystkich tych z Państwa, którym ślinka cieknie na sam fakt przywiezienia na kolejne Grand Prix przez zespół z Grove czegoś, co mogłoby na dwa wyścigi przed zamknięciem sezonu polepszyć sytuację Roberta Kubicy i Georgea Russella. Nic z tych rzeczy.
Nowe części faktycznie pojawią się w Brazylii… ale będą to przednie skrzydła, które kierowcy będą testować na sezon 2020 – w którym jak już wiemy, Robert Kubica kierowcą Williamsa nie będzie. Taki „chichot losu”.
Wcześniej Williams był w nowe komponenty delikatnie mówiąc… ubogi. Tak było chociażby w GP Japonii, gdy ekipa posiadała tylko jedno nowe przednie skrzydło i tuż przed wyścigiem podjęła decyzję, by nie montować go w samochodzie Polaka. Później oszczędzania części doświadczyliśmy w Meksyku i USA. Czara goryczy przelała się jednak podczas GP Rosji na torze w Soczi.
Wtedy właśnie zespół celowo wycofał polskiego kierowcę, aby oszczędzić części na kolejne wyścigi . Do zdarzenia doszło na 28 okrążeniu, kiedy Polak został ściągnięty do boksu na polecenie zespołu. Kubica zajmował w tym momencie 16 pozycję. Rzecznik Williamsa potwierdził później dla portalu RaceFans, że decyzja była podyktowana chęcią oszczędzenia części na dalszą część sezonu, ponieważ krakowianin i tak nie walczył na torze w Soczi o punkty.
W GP Brazylii ekipa z Grove będzie dysponować aż trzema przednimi skrzydłami, co jest bardzo pozytywnym i miłym zaskoczeniem. Daje bowiem bufor bezpieczeństwa w przypadku gdyby Kubica i Russell zaczęli się ścigać o 19 miejsce, i nie daj Boże, ktoś by przeszarżował. Kurtyna.