Co jakiś czas na rynek wtórny trafiają prawdziwe perełki motorsportu. Odrestaurowane niemal do ideału samochody WRC często powodują szybsze bicie serca miłośnikom rajdów.
Wczoraj wieczorem na sprzedaż wystawiono jeden z pierwszych egzemplarzy Toyoty Corolli WRC zbudowany przez Toyota Team Europe w Kolonii. Pojazd o numerze nadwozia C603 (konkretnie KWW AE111-C603) zaliczył dwie rundy Rajdowych Mistrzostw Świata.
Fabryczny Toyota Castrol Team skorzystał z tego samochodu po raz pierwszy w Rajdzie San Remo pod koniec sezonu 1997 (kierowcą był Freddy Loix). Wówczas japoński producent nie rywalizował w mistrzostwach producentów, szykując się do powrotu po skandalu z 1995 r. (nielegalne rozwiązania w modelu Celica GT-Four), który doprowadził do dyskwalifikacji ekipy.
Egzemplarz z 300-konnym, dwulitrowym silnikem turbo służył jednak głównie pracom rozwojowym. Potem w WRC wystąpił już tylko raz, gdy Marcus Grönholm zaliczył jedyny występ w fabrycznych barwach Toyoty w Rajdzie Wielkiej Brytanii 1998 (nie dotarł do mety z powodu awarii silnika). Samochód szybko trafiał w prywatne ręce i był wykorzystywany w krajowych mistrzostwach.
Corolla WRC o numerze rejestracyjnym K-AM 717 w 2000 r. trafiła w końcu do Polski. Korzystali z niej Leszek Kuzaj i Andrzej Górski, którzy w barwach Mocne Rally Team zaczęli sezon od wygrania Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Przez większość sezonu, w którym wywalczyli wicemistrzostwo kraju, korzystali z nadwozia C681, ale C603 posłużył im jeszcze m.in. do Rajdu Warszawskiego i Rajdu Barbórka (w obu 2. miejsce).
Przez kolejne lata autem jeżdżono we Francji. Ostatni start zaliczono w 2007 r. W listopadzie pojazd nabył Car Max/Evo Rally Gianluci D’Alto, który odrestaurował Corollę, przywracając m.in. oryginalne oklejenie z debiutanckiego Rajdu San Remo. Pojazd jest w specyfikacji asfaltowej, posiada aktywny centralny dyferencjałach, wyczynowe amortyzatory Öhlins, a nawet oryginalne magnezowe felgi Speedline.
Cena nie została upubliczniona, ale właściciel jak zwykle prosi o kontakt jedynie ze strony poważnych oferentów. W praktyce oznacza to, że trzeba być przygotowanym na wydatek co najmniej miliona złotych, a zapewne większy. Ofertę znajdziecie tutaj.