Najpiękniejsza seria wyścigowa rusza już w ten weekend. Przepytujemy Gosię Rdest przed 1. rundą W Series

Najpiękniejsza seria wyścigowa rusza już w ten weekend. Przepytujemy Gosię Rdest przed 1. rundą W Series

56990202_2221923551200800_5713222216477310976_n

Podaj dalej

Już w najbliższy weekend oczy polskich kibiców z całą pewnością będą zwrócone tylko w jednym kierunku. Na torze Hockenheim w towarzystwie popularnych DTM-ów za kierownicą bolidu Formuły 3 zadebiutuje Gosia Rdest.

Polka już nie może doczekać się rozpoczęcia sezonu W Series, w której, jak zdradziła portalowi WRC Motorsport & Beyond, ma plan pozostać na dłużej.

W Series to cykl, którego głównym celem jest otwarcie kobietom drzwi do wyścigów Formuły 1. Jak twierdzi Adrien Newey, genialny inżynier projektujący bolidy Formuły 1, powodem, dla którego nie ma kobiet w F1 nie jest brak umiejętności, ale brak otrzymanej szansy.

Kandydatki wzięły udział w sesjach eliminacyjnych na torze w Almerii, nad którymi czuwał były kierowca Formuły 1 i dwukrotny zwycięzca Le Mans Alex Wurz. Miejsce w serii znalazło tylko 18 kobiet na na 55 kandydatek.

Jedną z nich jest polska zawodniczka Gosia Rdest, która w swojej karierze ścigała się w takich cyklach jak Volkswagen Golf Cup, Audi Sport TT Cup, TCR Europe, czy jeszcze do niedawna w GT4 European Series z zespołem Phoenix Racing. W tym roku zawodniczka z Żyrardowa otrzymała niezwykłą szansę, o której porozmawialiśmy wspólnie przed pierwszym weekendem wyścigowym sezonu 2019 na torze Hockenheim.

Chyba dawno już nie czekałaś tak niecierpliwie na początek sezonu.

Gosia Rdest: Dokładnie tak. Przede mną rozpoczęcie super sezonu w W Series. Jest to dla mnie o tyle szczególne, że myślałam, że jazda w single seaterach już nigdy mi się nie przytrafi. Przytrafił się jednak zaskakujący zwrot akcji i w tym roku znów będę ścigać się formułami. Nie mogę się doczekać, jestem podekscytowana, ale też delikatnie zestresowana.

Czy ma dla ciebie znaczenie, że od tego roku będziesz ścigać się tylko z kobietami?

W tym momencie schodzi to na dalszy plan. Kiedy ścigałam się z facetami [przez całą swoją karierę, przyp. red.] nie myślałam „o super, ścigam się z facetami”, tak samo jak nie będę teraz myślała „o super, ścigam się z kobietami”. Jest mi to obojętne. Z całą pewnością wszystkie dostałyśmy wyjątkową szansę. Przed nami sezon ścigania w bolidzie z bardzo wysokiej półki, z obsługą, gdzie tak naprawdę nie musimy w ogóle martwić się o budżet. Cokolwiek się nie wydarzy, rok czy dwa w single seaterach jest nieoceniony jeśli chodzi o umiejętności. Tutaj wszystko dzieje się dużo szybciej, dużo bardziej precyzyjnie.

Czy są inne serie, poza single seaterami, gdzie można nauczyć się tak dużo?

Absolutnie nie.

Jaką drogę otwiera udział i zwycięstwo w W Series?

Powiem wam, że wygląda to naprawdę ciekawie. Zwycięzca serii dostaje do kieszeni 0,5 mln dolarów, które możemy wykorzystać na dalszy rozwój swojej wyścigowej kariery. Prawie żadna seria wyścigowa w tej chwili nie oferuje nagród finansowych, więc jest to ogromny atut.

Dla zawodniczek, które będą prezentowały rozsądne tempo, jest również przewidziana nagroda. Ta grupa będzie miała możliwość wystartowania w kolejnym roku W Series, ale taka sytuacja nie może zdarzyć się więcej niż raz. Tak więc 2 lata z rzędu możemy startować w Series. Myślę, że to będzie teraz mój cel. Jeżeli będę miała dobre tempo to się uda, a potem… Zobaczymy!

Teraz z pewnością jesteś skupiona już tylko na torze Hockenheim i czekającym cię zadaniu. Na Hockenheim posmakowałaś już smaku szampana!

Dokładnie, mam stąd świetne wspomnienia i bardzo pozytywne nastawienie. Dwukrotnie stałam tutaj na drugim stopniu podium w Audi Sport TT Cup. Pamiętam dokładnie pierwszy wyścig. Startowaliśmy wtedy na mokrym torze, ale deszcz już nie padał. Linię mety przekroczyliśmy na potężnie spalonej oponie.

W tej chwili pewnie najbardziej czekasz na Hockenheim, ale są inne wyścigi w kalendarzu, które zapowiadają się równie ciekawie?

Na tę chwilę jest to z pewnością Hockenheim – to wielkie otwarcie sezonu, na które czekałam od pierwszego etapu selekcji. Bardzo lubię ten tor, mam z nim dobre wspomnienia. Oprócz tej rundy ciekawie zapowiadają się także wyścigi na Misano i finał na Brands Hatch. Ten niełatwy tor w Wielkiej Brytanii zna sporo zawodniczek pochodzących z tamtych regionów, więc w kontekście rywalizacji będzie bardzo ciekawie.

Wspomniałaś o pierwszym dniu selekcji – jak wtedy się czułaś? Jakie miałaś podejście do zbliżającej się rywalizacji o 18 miejsc w W Series?

Cały czas miałam gdzieś z tyłu głowy, że w razie niepowodzenia mam zabezpieczoną opcję w postaci sezonu w GT4 z moim zespołem Phoenix Racing. Starałam się nie nakładać na siebie sztucznej presji. Myślę, że przed pierwszym etapem nie do końca jeszcze wiedziałam, czego się spodziewać – jakie będą kryteria, czy to wszystko będzie działo się naprawdę. Podeszłam do tego na zasadzie „dam sobie szansę i spróbuję”. Nie przygotowywałam się specjalnie, wykonywałam swój plan dokładnie tak jak co roku. Kiedy przeszłam przez pierwszy etap selekcji, dostałam do wglądu kilkustronicową ocenę mojego stylu jazdy, oceny z poszczególnych modułów itp. Zobaczyłam, że jestem w najlepszych 20%, czyli w top 12. To sprawiło, że zrobiło się poważnie.

Wtedy pojawił się stres?

Tak, bo wiedziałam już wtedy, że jestem bliżej niż dalej, ponieważ awansuje 18 zawodniczek. Pojawił się stresik i gdy usłyszałam, że czekają nas testy w Almerii, zaczęłam szukać jakiś onboardów i informacji o torze. Również tutaj organizatorzy nie ułatwiali nam zadania, bo wyszukanie czegokolwiek graniczyło o cud. Wtedy skupiłam się na przygotowaniu fizycznym, bo dochodziły do mnie informacje, że bolid do najłatwiejszych w prowadzeniu nie należy. Faktycznie, z wyjątkiem Jamie Chadwick i Vivien Keszthelyi, wszystkie narzekałyśmy na siłowe prowadzenie. Na Lausitzringu okazało się jednak, że wynikało to bardziej z charakterystyki toru, niż bolidu.

Jak czujesz się w bolidzie po kilku sezonach spędzonych poza single seaterami?

Czuję, że jest to dla mnie duże wyzwanie, ale cieszę się z czasu, który poświęciłyśmy na przygotowania na torze. Była selekcja, były testy na Lausitzring, także czuję się dobrze przygotowana. Wszystkie lata zdobywania doświadczeń z pewnością nie poszły na marne. W bolidzie Formuły 3 trzeba wypracować sobie zaufanie do samochodu, do opon, pakietu aero. Wjeżdżamy w zakręty z dużo większą prędkością, niż w samochodach, a opony są bardzo charakterystyczne. Mają dużo węższe okno optymalnej pracy. Ponadto, trzeba ją porządnie dogrzać przed właściwym ściganiem.

A jak wygląda kwestia ustawień bolidu F3? Macie duże pole manewru?

Organizatorzy celują w to, by bolidy były do siebie maksymalnie zbliżone. Mimo to, mamy pewien zakres ustawień. Możemy zmieniać setup przedniego i tylnego skrzydła, stabilizatory z przodu i z tyłu i tutaj nie mamy żadnych ograniczeń. Mamy przede wszystkim do dyspozycji inżyniera, z którym razem podejmujemy decyzję, czy dostosowujemy styl jazdy do zachowania bolidu, czy bolid do zawodnika.

Miałaś okazję poznać już swoje rywalki. Jak oceniasz układ sił przed rozpoczynającą się w piątek pierwszą rundą?

Testy na Lausitzring pokazały już całkiem dużo, jednak wtedy wszystkie miałyśmy dużo czasu na wjeżdżenie się, poczucie toru i bolidu. Hockenheim to zweryfikuje, bo będziemy miały nieco ograniczony czas – tylko dwie sesje treningowe, czasówkę i jeden wyścig.

Przeczytaj również

Redakcja WRC News

Redakcja WRC News