W Fort Smith w Arkansas pewna kobieta wjechała na parking zalany przez wody powodziowe. Kiedy woda zaczęła wlewać się do auta, a pojazd nie chciał jechać, 47-latka zadzwoniła pod numer alarmowy. Tam szukała pomocy, ale ta niestety nie przyszła na czas.
Amerykańska policja opublikowała właśnie nagranie rozmowy telefonicznej z ostatnich chwil życia Debbie Stevens. Dyspozytorce przyjmującej zgłoszenie nie udało się dowiedzieć, gdzie dokładnie stoi samochód.
Służby pojawiły się dwanaście minut po zgłoszeniu. Zlokalizowanie i dotarcie do zalanego samochodu zajęło jednak blisko godzinę.
– Nie wiem czemu panikujesz. Jest dobrze. Wiem, że poziom wody jest wysoki – mówiła dyspozytorka.
– Jestem przestraszona. Przepraszam.
– Rozumiem to, ale przesadzasz – przez to, że ciągle mówisz tylko zabierasz sobie tlen.
Gdy woda sięgała niemal szyji kobiety, ta zaczęła jeszcze bardziej panikować. Dyspozytorka w końcu powiedziała „by się zamknęła”.
– To cię nauczy, by następnym razem nie wjeżdżać w wodę – mówi dyspozytorka.
– Nie widziałam jej proszę pani. Naprawdę.
– Nie wiem, jak mogłaś tego nie zauważyć. Musiałaś przez to przejechać. Woda nie wzięła się znikąd.
Ostatnimi słowami, jakie wypowiada Debbie Stevens są „zaraz umrę”.
„Choć odpowiedzi dyspozytorki wydają się w pewnych momentach bezduszne i oschłe, to podjęto wszelkie próby, by zlokalizować i uratować panią Stevens” – podano w komunikacie.
Szef lokalnej policji poinformował, że prawdopodobnie dyspozytorka nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Policja zbada, czy w tej sytuacji przestrzegano procedur i czy można je w jakiś sposób zmodyfikować. Danny Baker podkreślił jednak, że w jego odczuciu dyspozytorka nie zrobiła nic, co wiązałoby się z przestępstwem.