Test łosia. To śmieszna nazwa dla piekielnie ważnego sprawdzianu.
Sprawdza on, jak pojazdy reagują na manewry awaryjne. Istnieje kilka sposobów, w jakie producenci samochodów i niezależne firmy mierzą możliwości pojazdów w świecie rzeczywistym, ale test łosia – tak nazwany ze względu na swoje skandynawskie pochodzenie, gdzie spotkanie łosia na drodze to chleb powszedni – jest prawdopodobnie jednym z najbardziej miarodajnych. Symuluje skręt awaryjny, w celu ominięcia obiektu, który wtargnął na drogę, a następnie kolejny skręt, aby uniknąć nadjeżdżających pojazdów na przeciwległym pasie ruchu. Cóż – Volkswagen Passat nie poradził sobie zbyt dobrze.
Testowany samochód ma 2,0-litrowy silnik o mocy 188 koni mechanicznych. Kierowca przystępuje do testu z prędkością 77 km\h. Tył samochodu wychyla się dość gwałtownie przy drugim skręcie, tak bardzo, że kierowca stara się wyprowadzić auto, ale ostatecznie uderza w pachołek po przeciwnej stronie toru.
Zmniejszając prędkość do 73 km/h Passat był w stanie z powodzeniem wykonać manewr bez uderzania w pachołki.
Nie można jednak powiedzieć, żeby było to płynne. W dalszym ciągu wiadać, że tył auta staje się narowisty, nawet mimo tego, że kierowca był już przygotowany na krnąbrne zachowanie niemieckiego kombi. Szczerze mówiąc, jest to prędkość, z którą większość samochodów ma sporo broblemów podczas testu łosia. Silna tendencja Volkswagena do nadsterowności jest z pewnością bardziej zauważalna niż w przypadku konkurencji. Test był przeprowadzony z włączoną kontrolą stababilności.
Są tu jednak także dobre wieści. Passat w wersji kombi posiada pewne cechy jezdne, które mogą spodobać się tym, którzy lubią bawić się za kierownicą. Zerwanie przyczepności do wyknania Scandanivan Flick wydaje się dosłownie banalnie proste
Auto również bardzo poprawnie zachowało się w standardowym teście slalomu. Dla przeciętnych kierowców, którzy nagle stanęli w obliczu sytuacji krytycznej, Passat w dalszym ciągu jest niezłym wyborem, zapewniając odpowiedni poziom bezpieczeństwa.