Często piszemy o kierowcach samochodów, którzy nie dojrzeli do generowanej przez ich samochody mocy. A jak sytuacja wygląda wśród motocyklistów?
Niestety – niewiele lepiej. Na poniższym filmie widzimy motocyklistę, który po ulicach Gdańska mknie na swoim jednośladzie z prędkościami dochodzącymi do 250 km/h. Czerwone światła, znaki STOP, czy ustąp pierwszeństwa, ma w całkowitym poważaniu.
Takie obrazki pojawiają się wciąż zbyt często, a rozpędzanie się do takich prędkości i mijanie samochodów na „szerokość stringów”. Tym samym naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i pozostałych uczestników ruchu.
Wszystkim lubiącym dużą dawkę adrenaliny przypominamy, że droga publiczna to nie tor wyścigowy. Zrobienie licencji i wybranie się na zamknięty obiekt nie jest dziś sprawą niemożliwą do wykonania. A i pozwoli to zweryfikować zapędy równając się z innymi motocyklistami mającymi sportowe zacięcie.