To jedna z najdziwniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek możecie spotkać na publicznej drodze. Na pierwszy rzut oka wydaje się o połowę mniejszy od Smarta, co oznacza, że łączy ze sobą komfort i bezpieczeństwo samochodu z praktycznością motocykla lub motoroweru. Przynajmniej w teorii.
To cudo nazywa się Tango Commuter Car i zostało zaprezentowane po raz pierwszy w 2005 roku w Kalifornii. Właściciel postanowił zbudować ten malutki samochód gdy zdał sobie sprawę, że większość samochodów, które stoją w korkach podczas codziennej podróży, mają tylko jednego pasażera.
Samochód Tango został zaprojektowany do celu dojazdów z punktu A do punktu B w takich miastach jak Los Angeles. Tam gdzie „nie ma centrum i wszyscy jeżdżą wszędzie”. W 2005 roku jeden egzemplarz kupił nawet dla siebie George Clooney.
Tango pozwala na szybkie i zwinne poruszanie się w dużym miejskim ruchu, ponieważ jest bardzo wąski. Wewnątrz znalazło się miejsce dla kierownicy Momo, dwóch pojedynczych siedzeń z czteropunktowymi pasami.
Środek ciężkości ulokowany jest dużo niżej niż w większości samochodów ze względu na niewielki rozmiar. Baterie (tak, jest elektryczny) znajdują się na środku samochodu. Tango mierzy zaledwie 2,5 metra długości, co oznacza, że można parkować go prostopadle. Tak właśnie robili kierowcy tych samochodów.
Podwozie zostało przyspawane do klatki bezpieczeństwa, która według właściciela firmy jest sztywniejsza i bezpieczniejsza niż jakikolwiek inny samochód na drodze. Bateria o mocy 90 kWh zapewnia zasięg około 500 kilometrów.
Pomysł jest sprytny, a zaangażowanie w jego realizację godne podziwu. Jednakże, w tej chwili możecie zechcieć na chwile przysiąść. Każdy samochód kosztuje około 420 000 dolarów (1 mln 616 tys. zł). My podziękujemy.