Sytuacji, w których wideorejestrator okazał się na wagę złota możemy mnożyć bez liku. Potwierdza to również ta opisana poniżej, która wydarzyła się na Śląsku jakiś czas temu.
Kierowca został zatrzymany w Tychach przez patrol drogówki. Pokazano mu podejrzany odczyt z radaru, a kiedy zażądał homologacji urządzenia, usłyszał absurdalne słowa.
Według policjantów zatrzymany samochód poruszał się z prędkością 74 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 40 km/h. Kierowca miał jednak zupełnie odmienne zdanie. Nie zgodził się z odczytem radaru i poprosił o jego homologację. Wtedy jeden z policjantów miał wyciągnąć jakąś kartkę i powiedzieć, że „do ręki to może mu włożyć coś innego„.
To jednak nie wszystko! Kierowca poprosił o pokazanie wyników z odczytu i faktycznie widniała tam prędkość 74 km/h. Jest tylko jedno spore zastrzeżenie.
Kierowca: Tyle że z odczytu radaru wynikało, że pomiar zarejestrowano 22 minuty wcześniej. A zapis z kamerki w moim aucie wskazywał, że od mojego zatrzymania minęło zaledwie siedem minut. Policjanci mieli więc pomiar jakiegoś innego auta i polowali na kierowców. To była ustawka.
Skarga na policjantów wraz ze zdjęciami została już przesłana na komendę, a sprawa trafi do sądu. Kierowca zaznaczył również, że posiada nagranie video z całego zajścia z kamery, którą miał zamontowaną w samochodzie.