Ferrari od przyszłego będzie miało w swoim zespole dwóch młodych i bardzo utalentowanych kierowców. Zdaniem wielu osób tego typu sytuacja może być problemem, gdyż każdy z nich będzie chciał udowodnić swoją wartość i sięgać po największe sukcesy. Mattia Binotto zachowuje jednak spokój.
Szef zespołu z Maranello nie zamierza na początku sezonu faworyzować żadnego z kierowców. To, kto ma wyłonić uzyska status numeru jeden i dwa ma wyłonić początek sezonu i to, jak będzie prezentował się na torze. Na tej podstawie będą wyciągnięte wnioski i w kolejnej części sezonu ustalane założenia taktyczne pod kolejne wyścigi.
Mattia Binotto: Przede wszystkim mamy dwóch wyśmienitych kierowców, którzy rozumieją, że dobro Ferrari jest zawsze najważniejsze. Myślę, że to w końcu wyjdzie, kto jest numerem 1, a kto numerem 2. Tak było zawsze, nawet w epoce Michaela Schumachera, który każdego roku zaczynał na równym poziomie z zespołowym kolegą. W trzecim wyścigu było już jednak jasne, kto jest numerem 1.
Decyzja o zakontraktowaniu Carlosa Sainza była konsultowana nawet z… Charlesem Leclerkiem. Ferrari chciało wiedzieć jaki będzie feedback ze strony Monakijczyka, w kontekście przyszłego kolegi w zespole. W tym przypadku nie było żadnego kłopotu, jeżeli chodzi o pozytywne zdanie kierowcy.
Mattia Binotto: Bylibyśmy zadowoleni, gdyby konkurował na poziomie Charlesa i pomógł osiągnąć nasz cel, jakim jest zdobycie mistrzostwa świata konstruktorów. Myślę, że pierwszy rok może być dla niego trudniejszy, bo będzie musiał przywyknąć do nowego zespołu oraz samochodu. Dlatego właśnie podpisaliśmy z nim dwuletnią umowę. Jestem jednak pewien, że w końcu będzie na tyle szybki, by stać się mistrzem świata.