Robert Kubica w trakcie drugiego treningu przed Grand Prix Brazylii zaliczył przygodę, która kosztowała go rozbiciem bolidu. Tym samym Polak nie wziął udziału w żadnej sesji treningowej, gdyż wcześniej musiał oddać miejsce Nicholasowi Latifiemu. Oznacza to, że przed kwalifikacjami i przed samym wyścigiem nasz kierowca weźmie udział tylko w jednej sesji treningowej. To bardzo mało, aby móc odpowiednio przygotować bolid.
Sytuacja w której Kubica stracił panowanie nad bolidem była dla niego ogromnym zaskoczeniem. Początkowo sam nie wiedział dokładnie co było tego powodem. Dopiero telewizyjne powtórki pozwoliły mu na to, aby zrozumieć co tak naprawdę się wydarzyło, a dokładnie – co było tego powodem.
Robert Kubica: To było moje pierwsze pomiarowe okrążenie. Straciłem kontrolę w bardzo nieprzyjemny sposób. Trudno było mi to zrozumieć. Po przejrzeniu materiałów filmowych dostrzegłem, że kilka sekund wcześniej w tym samym miejscu Magnussen naniósł z pobocza dużo wody. Możecie dostrzec, że gdy dojechałem do tego fragmentu spod przedniej lewej opony uniosło się całkiem sporo wody. W moim bolidzie znajdowały się twarde opony. Straciłem panowanie nad kierownicą w bardzo nieprzyjemny sposób. To frustrujące, bo potrzebowaliśmy dzisiaj trochę szczęścia. Nie jest to dla nas łatwa sytuacja. Dzisiaj fortuna się do nas nie uśmiechnęła. Zrozumiałem to co się stało dopiero po obejrzeniu nagrań. Gdyby nie one, to byłbym przekonany, że nagle doszło do jakiejś awarii. Nic jednak nie pękło. To nie była usterka.
Polak nie ukrywa, że była tylko jedna możliwość, aby móc uniknąć tego zdarzenia.
Robert Kubica: Nigdy nie jest miło stracić trening. Nie jest miło, gdy rozbija się bolid. To był pech. Gdybym jechał bliżej Magnussena, to widziałbym, co się dzieje. Gdyby wszystko wydarzyło się kilka sekund później, mój inżynier przekazałby mi stosowną informację. Niestety, takie są sporty motorowe. Byłem kompletnie zszokowany tym co się wydarzyło. Nie byłem na to przygotowany. Ciężko jest być przygotowanym na taką sytuację.