Zjawisko aquaplaningu jest niezwykle niebezpieczne.
Woda, która gromadzi się między drogą a wszystkimi czterema kołami, zmienia Twój samochód w łyżwiarza poza wszelką kontrolą. Jeśli dodamy do tego dużą prędkość, dostajemy sytuację zagrażającą życiu.
Taki wypadek miał miejsce w zeszłym tygodniu, gdy kierowca Tesli Model 3 postanowił zostawić prowadzenie w „rękach” autopilota pomimo kiepskich warunków na zewnątrz. Główny wyświetlacz pokazywał prędkość 120 km/h tuż przed tym, jak samochód zaczął się ślizgać i obracać.
Jak wielokrotnie powtarzali twórcy Tesla, autopilot jest jedynie pomocą kierowcy i nie należy go uważać za zdolnego do w pełni autonomicznego działania. Ten incydent pokazuje również, że niewiele można zrobić, gdy samochód traci przyczepność, szczególnie przy tej prędkości.
„Kocham Teslę, ale nie da się ukryć, że mój samochód rozbił się na autopilocie. Ze mną wszystko w porządku, a samochód jest naprawiany ”, powiedział właściciel Modelu 3 w opisie filmu, który opublikował na YouTube po wypadku.
Dla nas stwierdzenie „mój samochód rozbił się na autopilocie” brzmi trochę tak, jak się tego nie spodziewał. Zakładamy gdyby warunki pogodowe były korzystne, do takiej sytuacji by nie doszło. Wszystko jednak wskazuje, że nie była to wina autopilota, tylko nieodpowiedzialnego kierowcy, który najzwyczajniej jechał zbyt szybko. To czysta fizyka: system niewiele mógłby zrobić, gdy wszystkie cztery opony straciły przyczepność i samochód wymknął się spod kontroli. Być może w pełni autonomiczna sztuczna inteligencja samochodu nie pozwoliłaby na taką prędkość – ale wciąż jesteśmy daleko od osiągnięcia autonomii na poziomie 5.