Kiedy sprzedaje się, a zarazem kupuje używany diesel? Nie jest żadną tajemnicą, że zazwyczaj do tego typu roszad dochodzi, kiedy licznik pokazuje około 200 tysięcy kilometrów. Nie jest to przypadek, bowiem pierwsi właściciele pozbywają się tego auta z myślą, że dla tego zbliża się krytyczny moment. Inni decydują się na zakup, bowiem nie ma co się oszukiwać – taka jest kolej rzeczy. Ile jednak na tym tracą, a ile zyskują?
Diesel i jego próg bólu
Silnik diesla niewątpliwie stwarza dla użytkownika duże zagrożenie, gdy na liczniku pojawia się przejechane 200 tys. kilometrów. I głównie mamy tutaj na myśli zagrożenie finansowe, bowiem awaryjność tej jednostki napędowej wiąże się z dużym wydatkiem. Dlatego też tak chętnie większość osób pozbywa się tego auta w tym okresie jego użytkowania.
Z kolei ten, kto nabędzie taki pojazd musi liczyć się z tym, że niebawem czekają go dodatkowe koszta. A psuć się lubią po takim przebiegu m.in. wtryskiwacze, których żywotność określa się na 200-250 tys. kilometrów. Głównie dotyczy to silników czterocylindrowych o pojemności 1,5–2,0 litra. Żywotność tego elementu w większych motorach wytrzymują nawet ponad 300 tys. kilometrów.
Zmartwieniem jest także turbosprężarka, której kryzys wieku przypada na 200-300 tys. kilometrów. Kwestia dbania to jedno i o tym pisaliśmy nie raz. Ważne jest jednak jaki model turbosprężarki posiada samochód, a im nowszy pojazd, tym większy wydatek. A tutaj mowa o kosztach rzędu nawet około 4 tys. zł.
Zmartwień jest dużo więcej
Próg bólu po 200 tys. km ma także nieszczęsny filtr DPF/FAP. Tutaj mowa o samochodach, które na rynku są od 2006 roku, a więc tak naprawdę o większości, które są na rynku. I nie ma co się oszukiwać, większości które tę barierę już dawno temu pokonały.
Tutaj wydatek wacha się w okolicy 2 tys. zł. Wydatek niemały, dlatego tak ważne jest wypalanie sadzy, aby nie doszło do zatkania filtra. Kierowcy mający diesel niestety nie zawsze pamiętają o tej ważnej rzeczy. Zwłaszcza ci jeżdżący po dużo po mieście.
A problemów z użytym diesel jest jeszcze więcej. Można m.in. wspomnieć chociażby jeszcze o napędzie rozrządu czy kole dwumasowym, gdzie także naprawy liczy się w tysiącach złotych. Jeżeli ktoś się decyduje na zakup takiego auta, musi być przygotowany na spore doinwestowanie, bo prędzej czy później awaria jednego ze wspomnianych elementów jest nieunikniona. Zwłaszcza że nie wiemy jak ktoś tak naprawdę użytkował dane auto.