Progi zwalniające to największe zło na drogach, jeżeli chodzi o zatruwanie środowiska. Diesel? To nie tu leży problem. Taką opinię wyraził brytyjski sekretarz ds. ochrony środowiska, który apeluje o usuwanie ich z drogi, w celu zmniejszenia emisji spalin.
Michael Gove uważa, że progi zwalniające nie sprzyjają temu, aby ruch na drodze pozostawał płynny. W rzeczywistości wygląda to tak, że hamując do atmosfery przedostaje się pył z opon i klocków hamulcowych, a po ominięciu przeszkody przyśpieszamy przez co do atmosfery idzie więcej CO2.
Progi zwalniające gorsze niż Diesel?
Po tak kontrowersyjnej wypowiedzi nie trzeba było długo czekać, aż odpowiedzą na nią niektóre instytucje i organizacje. Dyrektor biura bezpieczeństwa drogowego w Królewskim Stowarzyszeniu ds. Przeciwdziałaniu Wypadków nie widzi potrzeby zmian. Jego zdaniem progi zwalniające przyczyniły się do tego, że spadła liczba ofiar i osób poszkodowanych.
Z kolei organizacja Living Streets zajmująca się bezpieczeństwem dzieci m.in. w drodze do szkół, nie mówi ”nie”. Zmiana jednak powinna być przemyślana i jeżeli znikną progi, to należy je czymś zastąpić m.in. fotoradarem. Płynna jazda wówczas nie wymusi hamowania oraz przyśpieszenia.
Gdzie tutaj sens?
Propozycja z jaką wyszedł Michael Gove wydaje się mocno kontrowersyjna. Z jednej strony chcąc ratować środowisko, trzeba narażać życie i zdrowie wielu osób. Z drugiej odsetek progów zwalniających w miastach jest tak niewielki, że nie ma co ukrywać – tak świata nie uratujemy.
Przejścia dla pieszych, sygnalizacja świetlna, ustępowanie pierwszeństwa na drodze – w tych i wielu innych przypadkach samochód zawsze musi zwolnić bądź się zatrzymać. Wówczas problem się powtarza – następuje hamowanie i przyśpieszenie.
Wydaje się, że brytyjski sekretarz ds. ochrony środowiska nieco się zagalopował w swoim pomyśle. I choć nie można mu zarzucić dobrych chęci, to jednak realny sens tego typu zmian nie ma większego sensu.
Kierowcy wyjaśniają sobie sytuację na drodze. Finał rozmowy okazał się zaskakujący
y