Głośno w ostatnich dniach było o tym, co wydarzyło się pod Berlinem. Powstająca tam fabryka samochodów marki Tesla została z premedytacją podpalona. Jak się okazało nie było to dziełem przypadku, a było to świadome działanie osób trzecich. Wiadomo już kto odpowiada za doprowadzenie do tak groźnej sytuacja.
Tesla w ogniu
Do podpalenia przyznali się radykalni lewicowi aktywiści, którzy rozprószyli ogień w „Gigafactory” w Gruenheide w Brandenburgii. Na szczęście nic poważnego się nie stało i szybko udało się powstrzymać pożar. Tak naprawdę uszkodzonych zostało tylko kilka kabli energetycznych, które szybko zostały poddane wymianie.
Od środy, a więc od momentu powstania całego zdarzenia, w internecie zaczął krążyć list otwarty. Stał się on w końcu przedmiotem śledztwa, które ma za zadanie potwierdzić jego autentyczność. Przeczytać w nim można, że jego twórcy przyznają się, że to oni doprowadzili do pożaru, by odciąć zasoby energii w „Gigafactory”.
„Tesla nie jest ani zielona, ani ekologiczna, ani społeczna” – czytamy. Teraz istotne będzie co przemawiało za sprawcami do stworzenia zagrożenia. Czy były to względy polityczne, ekologiczne, a może całkowicie inne.