Polska Izba Ubezpieczeń opublikowała raport, który trzeba przyznać wprost, że nie stawia Polaków w najlepszym świetle. Większość z nas wychodzi z założenia, że szybka jazda może być bezpieczna. To przerażające podejście, biorąc pod uwagę ile prowadzonych jest akcji społecznych w tym temacie i ile słyszy się apeli o zachowanie rozwagi na drodze.
Bez wątpienia takie podejście pokazuje, że wbrew pozorom problem nie tkwi w polskim prawie, a w samych nas. Bo przecież nie bat nad głową powinien decydować o tym czy będziemy żyć czy nie, lecz nasza własna odpowiedzialność za samych siebie innych.
Pokazuje i potwierdza to niestety okres pandemii koronawirusa. Od 24 kwietnia do 6 maja na polskich drogach zginęło 76 osób, a to o dwie więcej niż w roku ubiegłym. A trzeba podkreślić jasno, że w okresie majówki praktycznie podróżowały wybiórcze osoby.
Szybka jazda bezpieczna?
Badania o których mowa zostały przeprowadzone na początku tego roku, ale odzwierciedlenie mają teraz. Polacy mają się za najlepszych kierowców, którzy nie biorą w ogóle pod uwagę konsekwencji swoich czynów.
Z badań można dowiedzieć się, że:
- 1/3 badanych kierowców uznaje przekraczanie prędkości o 20 km/h w terenie zabudowanym za bezpieczne
- 22 proc. uważa, że przekraczanie prędkości w mieście o 30 km/h jest bezpieczne
- 55 proc. respondentów twierdzi, że „szybka jazda może być bezpieczna”
- 38 proc. badanych uważa, że wyprzedzanie innego auta osobowego na podwójnej ciągłej może być w niektórych przypadkach uzasadnione. Co piąty kierowca uważa, że wyprzedzanie „na trzeciego” może być w niektórych przypadkach uzasadnione.
- 91 proc. ankietowanych twierdzi, że wykonując manewry „zawsze bezbłędnie ocenia sytuację na drodze”.
- 96 proc. respondentów uważa się za dobrych lub bardzo dobrych kierowców
- 61 proc. badanych uważa, że ich umiejętności są wyższe od przeciętnego polskiego kierowcy.
– Spodziewamy się, że w kolejnych miesiącach liczba wypadków i ich ofiar może się zwiększyć. Będziemy częściej, niż przed pandemią korzystać z własnych samochodów, obawiając się zakażenia koronawirusem w środkach komunikacji publicznej. To spowoduje istotny wzrost natężenia ruchu, co w połączeniu z brawurą niektórych kierowców, może oznaczać więcej wypadków. Ubezpieczyciele notują już w ostatnich tygodniach wzrost liczby szkód komunikacyjnych. A dzieje się to mimo trwających obostrzeń w poruszaniu się – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu PIU.