Zapewne mało kto pamięta jak wyglądał początek ubiegłego roku, jeżeli chodzi o import samochodów używanych. Stary zużyty diesel wręcz najechał Polskę, gwarantując sporą ilość w powietrzu szkodliwych cząstek stałych. Zdecydowana większość z tych samochodów była z 2008 roku i starszego.
Ten rok nie będzie się wiele różnił od poprzedniego. Diesel w dominacji
W styczniu ubiegłego roku do Polski trafiło blisko 82 tys. używanych samochodów, których średni wiek wynosił blisko 12 lat. Wówczas aż 44 procent samochodów posiadało silnik wysokoprężny. W tym roku wiele wskazuje na to, że ta wartość procentowania może się podnosić. A to nie zwiastuje nic dobrego, bo zapowiada większe zanieczyszczenie powietrza.
Nie jest żadną tajemnicą, że najwięcej szkodliwych substancji do powietrza emituje diesel spełniający normę Euro 4 i starsze. Badania pokazują, że norma Euro 5 jest już dużym przeskokiem i pozwala jeździć z większą świadomością, że nie zatruwa się powietrza, którym oddychamy. Różnica wynosi z 0,3 dla Euro 4 do ok. 0,07 g/km dla Euro 5.
Kraje z których głównie sprowadzamy używane samochody, a więc Belgia, Francja i oczywiście Niemcy, wypierają silnik diesla. Tamtejsi klienci coraz bardziej idą za modą i zmieniają auta na nowsze i bardziej przyjazne środowisku. Nawet jeżeli nie jest to elektryk.
Zachowaj czujność przy zakupie
Szykując się do zakupu używanego samochodu w tym roku powinniśmy być na to bardziej przygotowani niż w poprzednim. Ostrzegali już przed tym praktycznie wszyscy. Chodzi o kwestię stanu technicznego pojazdu, a co za tym idzie ogólnego bezpieczeństwa.
Na rynku wtórnym jest bardzo dużo pojazdów, które po prostu nie nadają się do jazdy. Klienci chcieli umieszczać je w komisach i największych salonach sprzedaży samochodów używanych, lecz te po prostu ich nie przyjmowały. Powodem był ich stan, który na to nie pozwalał.
Gdzie zatem trafi taki diesel? Jego właściciel lub handlarz będzie szukał nieświadomego klienta, któremu po prostu wciśnie takie auto, a później niech on już się nim martwi. To zwiastuje wiele dodatkowych problemów, a co gorsza wydatków.