Nie piwo i nie wódka, a wino jest alkoholem po który najczęściej sięgają Polacy od początku trwania pandemii koronawirusa. Dokładne dane przedstawia raport Nilsena, pokazujący zmianę w naszym upodobaniu.
W porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż mocnego alkoholu zmalała o 3 proc., z kolei piwa o 2 proc. Najlepiej w trakcie tego trudnego okresu odnalazło się wino. Tutaj zainteresowanie nim wzrosło o 1 proc. Dane pochodzą z marca i kwietnia tego roku.
Nie uwzględniono w nich jednak takich punktów jak bary czy restauracje. Te jak wiadomo w tym okresie były nieczynne, a co za tym idzie dane te prezentowałyby się znacznie gorzej.
Z zaprezentowanych danych na pewno w oczy rzuca się fakt, że gdy Polacy siedzieli w domu chętniej sięgali po duże butelki, niż po tzw. ”małpki”. W dodatku znacząco w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosło zainteresowanie piwa 0%. Tutaj odnotowano aż wzrost sprzedaży o 30 proc.
Wino – jedna lampka i w drogę?
Jak wiadomo wino to taki półśrodek – mocniejsze od piwa, słabsze od wódki, whisky czy innych podobnych trunków. Warto pamiętać, że za jedną lampkę wina można już sobie narobić sporo problemów. Podobnie zresztą jak za jedno piwo, czy jeden kieliszek.
Wszystko tak naprawdę zależy wielu czynników, jak waga, wzrost, to czy coś wcześniej spożywaliśmy, itd. itp. Wsiadanie od razu za kierownicę zawsze jest ogromnym błędem, w przypadku spożycia niewielkiej ilości alkoholu.
Dla przykładu – przeciętny młody mężczyzna mierzący 180 cm i ważący 80 kg wypijając jedną lampkę może potrzebować od 2 do 3 godzin, aby wydmuchać 0,00%. Z kolei młoda filigranowa kobieta nawet 4-5 godzin.
Przekroczenie dopuszczalnej dawki 0,2 promila do 0,5 promila jest traktowane jako wykroczenie, za które grozi areszt i zabranie prawa jazdy nawet na 3 lata. Kierowca mający powyżej 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu jest przestępcą mogącym pójść na 3 lata do więzienia, nie mówiąc już o minimum 3-letnim zakazie prowadzenia pojazdów.