Normy emisji spalin Euro to rzecz o której słyszymy ostatnio bardzo często i na pewno nie będziemy już nigdy słyszeli mniej. Wszystko za sprawą Unii Europejskiej, która swoimi decyzjami mocno zmieniła rynek motoryzacyjny, uderzając głównie w diesel. O co się tak wszystko zatem rozchodzi i co należy wiedzieć.
Atak w diesel. O co zatem chodzi?
Niektórym może wydawać się, że normy emisji spalin EURO to nowa i dopiero co wymyślona rzecz przez Unię Europejską. Tak naprawdę pierwsza z nich została ustalona już dawno, gdy pewnej części kierowców nie było na świecie – w 1992 roku. Kolejny normy, a więc Euro 2 i Euro 3 pojawiły się kolejno po kilku następnych latach.
Jeżeli o nie chodzi prawie całkowicie nie uderzały one w rynek motoryzacyjny. Były one po prostu bardziej dla samej idei i nawiązywały do tego, że e w przyszłości producenci będą musieli dokładniej przyjrzeć się zawartości pyłów w spalinach. Informowały także, że samochody z silnikiem benzynowym mogą mieć więcej emisji dwutlenku węgla, a diesel tlenku azotu.
Tak naprawdę cała rewolucja rozpoczęła się w 2006 roku, kiedy w życie weszła norma Euro 4. Bardzo zdecydowanie postawiono na zmniejszenie dwutlenku węgla (zwłaszcza w silnikach benzynowych), a także tlenku azotu – tutaj o połowę w benzynie i jednostce wysokoprężnej.
Dalej było już tylko ”gorzej” dla samochodów
W 2011 roku nastąpiła kolejna zmiana i kolejne zmiany dla producentów. Normy dwutlenku węgla nie zostały zmienione, a nieznacznie obniżono tlenku azotu. Tutaj jedno zmieniło się jedno i głównie uderzyło w diesel, gdyż wprowadzono ograniczenie dla cząstek stałych w pojazdach.
Pięć lat później w życie weszła już norma Euro 6, a niej także kilka kluczowych zmian. Tlenki azotu w samochodach z silnikiem wysokoprężnym zredukowano do dopuszczalnego stężenia 0,08 g/km. Na przestrzeni blisko 10 lat zmieniło się zatem bardzo dużo, tak dużo, iż producenci zdecydowali się na popularyzację samochodów elektrycznych.