To miała być popisowa jazda sportowym samochodem, która na portalach społecznościowych kierowcy i jego pasażerów miała robić furorę. Na ambitnych planach się jednak skończyło kiedy silnik diesla nie wytrzymał ciągłego piłowania. W efekcie doszło do eksplozji pod maską.
Skończyło się rumakowanie
Wszystko zaczęło się od startu niczym przy zielonych światłach w Formule 1. Dynamiki, ani też osiągnięcia ogromnej prędkości w pierwszych sekundach nie było. Już wtedy kierowca poczuł, że silnik diesla nie zapracował tak jak powinien.
Po chwili okazało się, że awaria jest znacznie bardziej poważna niż można było początkowo myśleć. Po kolejnej próbie startu pod maską samochodu doszło do niewielkiej eksplozji, wygięcia blachy, a także pojawienia się ognia.
Dbanie o auto to podstawa
Chłopaki mogą się cieszyć, że ta dziecinna zabawa zakończyła się tylko w taki sposób, a nie np. rozbiciem auta. Już niejednokrotnie mogliśmy sie przekonać, jak kończy się nagrywanie popisów jazdy na dużej prędkości.
Nawet najlepsze silniki mają swoją wytrzymałość. Zdecydowanie lepiej nie sprawdzać, gdzie jest ich granica.